Polecenie przyszło z samej góry: aż do wyborów prezydenckich co tydzień prokuratorzy mają urządzać pokazuchy wymierzone w PiS. Zaczęto od Rydzyka i Olgierda N. Jednocześnie prokuratorzy zostali uczuleni, że sprawy mają się toczyć i toczyć, ale niekoniecznie kończyć aktami oskarżenia – a już na pewno nie przed majem.
Na tym nie koniec. Wiewiórki mówią, że zadbano również, by wybrani redaktorzy zaprzyjaźnionej stacji telewizyjnej mieli dostęp do informacji ze śledztw. Dano bowiem śledczym do zrozumienia, że nikt nie będzie ich ścigał za przecieki. Wręcz przeciwnie. Oczywiście pod warunkiem, że powstające publikacje prasowe będą po linii.
Nie wiadomo jednak, jak długo to potrwa. Po mieście latają bowiem plotki o opyleniu pewnej czołowej stacji telewizyjnej na rzecz kapitału węgierskiego. Uczulamy kolegów, że język węgierski jest dość trudny. I tak np. „Dzień dobry” to „Jó napot”, ale dla ich śniadaniówki właściwszym będzie „Jó reggelt”, którego to zwrotu używa się u Madziarów o poranku.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.