Trwa spór władz Słowacji i Ukrainy. Chodzi o dostawy potrzebnych do funkcjonowania państw i społeczeństw surowców, które zostały bardzo utrudnione po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W tym kontekście najbardziej istotne znaczenie ma zakończenie działań militarnych pomiędzy Kijowem a Moskwą.
Wojna trwa już 1040 dni i nic nie wskazuje na to, żeby któraś ze stron była w stanie zrealizować wszystkie swoje cele. Władze Słowacji nie kryją, że w interesie ich państwa jest natychmiastowe zakończenie wojny i oferują pomoc w negocjacjach. Jak wiadomo, takie samo stanowisko zajmuje Donald Trump, co oznacza, że rok 2025 będzie prawdopodobnie rokiem końca wojny albo przynajmniej rozejmu.
Spór władz Słowacji i Ukrainy. Tumanowicz: Powinniśmy być po stronie polskiej
W niedzielnym "Śniadaniu Rymanowskiego" w Polsat News prowadzący zapytał, po której stronie powinna być Polska, o ile w ogóle powinna się w to mieszać. Jasnej odpowiedzi udzielił poseł Konfederacji Witold Tumanowicz. – Po stronie polskiej – przypomniał.
Dwie podstawowe rzeczy do przypilnowania
Parlamentarzysta odpowiedział, że obecnie w kwestii wojny rosyjsko-ukraińskiej są dwie zasadnicze kwestie, których Polska musi bezwzględnie przypilnować.
Po pierwsze – ani jednego polskiego żołnierza na Ukrainie, a po drugie – zadbać o to, aby regularni żołnierze ukraińscy nie przyjeżdżali do Polski.
Tumanowicz zwrócił uwagę, że na razie w przestrzeni publicznej niewiele się o tym mówi, ale ludzie wzięci do armii wysłani na długotrwałą wojnę, po jej zakończeniu będą stanowić potencjalne zagrożenie, jeżeli zostaną wpuszczeni do Polski.
– Wiemy doskonale, co dzieje się z żołnierzami, którzy przestaną być na froncie. Niestety mają tendencję, żeby organizować przestępczość zorganizowaną, więc nie możemy dopuścić do tego, żeby przyjeżdżali do Polski – podkreślił.
Fico ostrzega Kijów
Przypomnijmy, że premier Robert Fico ostrzegł, że Słowacja może wstrzymać dostawy energii elektrycznej na Ukrainę po 1 stycznia 2025 roku. To reakcja na decyzję Kijowa o nieprzedłużeniu tranzytu gazu przez swojej terytorium, na czym ucierpią Słowacja, Węgry i Austria.
W reakcji na zapowiedź szefa słowackiego rządu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski skomentował, że Władimir Putin polecił Ficy otwarcie "drugiego frontu energetycznego przeciwko Ukrainie".
Napięte relacje pomiędzy rządami w Kijowie i Bratysławie na tle dostaw surowców trwają od dłuższego czasu. W lipcu premier Fico zwrócił się do władz Ukrainy, by nie blokowały dostaw rosyjskiej ropy na Słowację. Kijów umieścił wówczas rosyjski koncern Łukoil na liście sankcyjnej. Problem w tym, że ropę dostawała z niego rafineria Slovnaft w Bratysławie.
Czytaj też:
Bloomberg: Polski rząd gotowy zwiększyć dostawy prądu na Ukrainę