O sprawie informują politycy Prawa i Sprawiedliwości. Informacje zostały uzyskane po interpelacji radnego Damiana Artura Kowalczyka. Politycy PiS twierdzą, że dzięki "lewym" dyplomom, urzędnicy obejmowali stanowiska w radach nadzorczych miejskich spółek.
W odpowiedzi na interpelację przekazano, że w radach nadzorczych spółek z udziałem Warszawy zasiada obecnie dziesięć osób posiadających dyplom ukończenia studiów o programie MBA na Collegium Humanum.
"Najbliżsi Trzaskowskiemu liderzy warszawskiej PO Michał Szczerba, Aleksandra Gajewska czy Magdalena Roguska mieli bliskie relacje z ta uczelnią i jego władzami. Wątek warszawski afery Collegium Humanum musi być bezwzględnie wyjaśniony" – napisał były wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.
Przypomnijmy, że do 2017 r., aby zasiadać w radach nadzorczych spółek, konieczne było posiadanie tytułu doktora nauk ekonomicznych, prawnych, technicznych, być np. adwokatem czy radcą prawnym lub zdać specjalny, państwowy egzamin, który jest trudny i wymaga intensywnej nauki. Sytuacja całkowicie zmieniła się po 2017 roku. Rząd Prawa i Sprawiedliwości wprwoadził wówczas możliwość obejścia wymogu egzaminu, jeśli ktoś posiadał dyplom MBA (Master Business Administration).
Rząd ograniczy korzystanie z MBA?
Money.pl podało, że liczba chętnych do zdania trudniejszego, państwowego egzaminu szybko spadła. W 2016 r. do egzaminu przystąpiło 966 osób, a w 2023 r. zaledwie 90.
Według doniesień mediów, rząd rozważa ograniczenie możliwości korzystania z dyplomów MBA. W grudniu media informowały, że po tym, jak wybuchła afera wokół Collegium Humanum, "trwa gorączkowe porządkowanie spraw związanych z dyplomami Collegium Humanum. Są samorządy, takie jak Gdańsk, Warszawa, Wrocław, Sosnowiec czy Opole, gdzie dyplom tej uczelni już nie wystarczy, aby zasiadać w radzie nadzorczej gminnej spółki".
W resorcie aktywów państwowych trwają prace nad zmianą przepisów Ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym.
Czytaj też:
Absurdalne wydatki Warszawy. "Drzewa sprowadzane z Niemiec"