Do 2017 r., aby zasiadać w radach nadzorczych spółek, trzeba było m.in. mieć tytuł doktora nauk ekonomicznych, prawnych, technicznych, być np. adwokatem czy radcą prawnym lub zdać specjalny, państwowy egzamin, który jest trudny i wymaga intensywnej nauki. Wszystko zmieniło się po 2017 roku, kiedy rząd Prawa i Sprawiedliwości dał możliwość obejścia wymogu egzaminu, jeśli ktoś posiadał dyplom MBA (Master Business Administration) – wskazuje serwis money.pl.
Sprawiło to, że liczba chętnych do zdania trudniejszego, państwowego egzaminu szybko spadła. W 2016 r. do egzaminu przystąpiło 966 osób, a w 2023 r. zaledwie 90.
Po tym, jak wybuchła afera wokół Collegium Humanum, "trwa gorączkowe porządkowanie spraw związanych z dyplomami Collegium Humanum. Są samorządy, takie jak Gdańsk, Warszawa, Wrocław, Sosnowiec czy Opole, gdzie dyplom tej uczelni już nie wystarczy, aby zasiadać w radzie nadzorczej gminnej spółki".
Niektóre samorządy oczekują ruchu rządu. – Wszystkie osoby, które zostały powołane do rad nadzorczych w miejskich spółkach, zostały zweryfikowane pod kątem posiadania uprawnień pozwalających na zasiadanie w organach nadzorczych. Wyjaśnienie legalności wydawanych dyplomów czy prawidłowości procesu dydaktycznego uczelni wyższych nie leży w kompetencjach prezydenta Poznania – wyjaśnia Joanna Żabierek, rzeczniczka prezydenta Poznania.
Będzie zmiana
W resorcie aktywów państwowych trwają prace nad zmianą przepisów Ustawy o zasadach zarządzania mieniem państwowym.
"W projekcie planowana jest zmiana istniejących wymogów dla kandydatów na członków organów nadzorczych, aby wymogi te gwarantowały wysoki poziom kompetencji. Rozważane jest m.in. ograniczenie możliwości korzystania z dyplomów MBA" – przekazało MAP money.pl. Podano, że gotowy projekt nowelizacji ustawy trafi do publicznych konsultacji – ma się to stać w ciągu najbliższych kilku tygodni.
Czytaj też:
Afera Collegium Humanum. Dulkiewicz podjęła decyzjęCzytaj też:
Bosak przyłapany na kłamstwie. "Powinienem odmówić komentarza albo mówić całą prawdę"