Wystarczyło przestawić akcenty, śmiało poprawić Wyspiańskiego w kilku kluczowych miejscach, a resztę znaczeń po prostu unieważnić. Z "Wesela" zrobiono spektakl propagandowy, ojkofobiczny manifest
O czym jest "Wesele" Wyspiańskiego? Jak wiadomo – do końca nie wiadomo. O wielu sprawach naraz, bo o polskiej sprawie. A o czym bywa "Wesele" w teatrze? Albo służy do zadawania pytań, jak w oryginale, albo – do udzielania odpowiedzi. Tą drugą, łatwiejszą drogą idą zazwyczaj reżyserzy i dyrektorzy teatrów. Najnowsze "Wesele", zrealizowane z rozmachem przez Maję Kleczewską w krakowskim Teatrze im. Słowackiego, jest podręcznikowym wręcz przykładem tłumaczenia ciemnemu ludkowi – i sobie samemu – "jak jest", z gościnnym udziałem słów napisanych kiedyś przez biednego autora.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
