Trwa dramat polskiej rodziny. Szwedzka opieka społeczna zabrała im dzieci

Trwa dramat polskiej rodziny. Szwedzka opieka społeczna zabrała im dzieci

Dodano: 
Flaga Szwecji
Flaga Szwecji Źródło: Wikimedia Commons / Tarjei Mo/CC
Szwedzkie instytucje rodzinne odebrały dzieci polskiej rodzinie. Ministerstwo Sprawiedliwości nie zamierza interweniować w tej sprawie.

Sprawa rodziny Klamanów zaczęła się w grudniu 2023 roku. Najstarsza córka poskarżyła się szwedzkiemu kuratorowi, że rodzice znęcają się nad nią psychicznie. Jak sama później przyznała, to było kłamstwo, ponieważ nie podobało jej się, że w domu miała do wykonania określone obowiązki domowe. To rozpoczęło lawinę zdarzeń, która dziś ma opłakane skutki dla całej rodziny.

Dramat polskiej rodziny

Najpierw szwedzka opieka społeczna odebrała rodzicom najstarszą córkę. W lipcu 2024 roku urzędnicy odebrali państwu Klaman pozostałe dzieci. Rodzina przebywała wtedy na terytorium Polski. Zgodę wydał polski sąd. Od tego czasu dzieci nie mają kontaktu z rodzicami i ze sobą nawzajem. Na co dzień nie mają też styczności z językiem ojczystym. Rodzicom, którzy stracili cztery córki pomaga Instytut Ordo Iuris.

Prawnicy OI próbowali zainteresować sprawą Ministerstwo Sprawiedliwości. Bez skutku.

"Prawnicy wystąpili do Ministerstwa Sprawiedliwości z wnioskiem o informację na temat działań podjętych w tej sprawie oraz o interwencję. MS stwierdziło, że zakończyło «wykonywanie zadań związanych z wnioskiem strony szwedzkiej» oraz wskazało, że wyłączną jurysdykcję wobec dzieci Polaków posiadają szwedzkie sądy i instytucje" – informuje instytut.

Początkowo chęć pomocy wyraziło polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jednak jak dotąd MSZ nie podjął żadnych skutecznych działań w tej sprawie.

Mecenas Bartosz Lewandowski stwierdził, że sprawa rodziny Klamanów pokazuje, iż Polska nie jest nawet już azylem dla własnych obywateli po ich powrocie z kilkuletniej emigracji.

– To tak już funkcjonowało kiedyś. Ja pamiętam przed 2015 rokiem, jak prowadziliśmy takie sprawy. To były nawet kuriozalne sytuacje, gdzie urzędnicy z innych krajów przyjeżdżali do Polski bez żadnego orzeczenia sądowego. Po prostu ukazywali legitymację i uzyskiwali zgodę polskich służb, czy zgodę polskich placówek, na przykład opiekuńczych, na to, żeby takie dziecko wywieźć. To były naprawdę takie czasy – powiedział prawnik.

Czytaj też:
"Tusk naraża życie Polaków?". Nowy trop ws. fali pożarów
Czytaj też:
"Seksizm i chamstwo". Nowacka reaguje na dwuznaczne sugestie o niej i Tusku


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Opracował: Marcin Bugaj
Źródło: Ordo Iuris
Czytaj także