Afera KPO wybuchła po tym, jak wyszło na jaw, że część firm otrzymała dotacje na dość zaskakujące cele, takie jak jachty, meble, sauny, solarium, wirtualne strzelnice czy platformę do gry w brydża. Sprawa wywołała wielką polityczną burzę, ponieważ unijne fundusze miały wspierać polskie mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa, zwłaszcza z branży hotelarsko-gastronomicznej, którą szczególnie dotknęła pandemia COVID-19. Postępowanie w sprawie nieprawidłowości w udzielaniu i pozyskiwaniu dotacji z KPO prowadzi Prokuratura Europejska.
Celem inwestycji HoReCa było wsparcie mikro, małych i średnich przedsiębiorstw z sektorów hotelarstwa, gastronomii, turystyki i kultury. Wśród kryteriów przyznania dofinansowania były: spadek obrotów o co najmniej 20 proc. w latach 2020–2021 (rok do roku) oraz obowiązek wprowadzenia nowej usługi lub rozszerzenia oferty. W pierwszym naborze do programu (maj-czerwiec 2024 r.) spadek obrotów był większy i wynosił 30 proc. – opisuje rp.pl.
Rządzący wiedzieli już dawno
Według portalu, to już wtedy zdiagnozowano pierwsze niepokojące sygnały. "Wykazała je kontrola w PARP, prowadzona przez ministerstwo funduszy w 2024 r., która zakończyła się wprowadzeniem zaleceń pokontrolnych" – czytamy. Rzecznik PARP potwierdziła, że w ramach działań pokontrolnych wprowadzono trzy obostrzenia. "Procedurę dotyczącą procesu weryfikacji przez PARP oraz operatorów oświadczeń o bezstronności i poufności składanych przez ich pracowników/ekspertów. Wprowadzono też zmiany przy weryfikacji oświadczeń wśród pracowników PARP zaangażowanych w obsługę inwestycji KPO HoReCa. Zdecydowano także o kontrolach krzyżowych niektórych inwestycji" – podaje rp.pl.
Już wtedy w internecie trwał handel spółkami z branży HoReCa, które spełniały wymogi konkursu.
Czytaj też:
Podano najnowsze dane branży HoReCa. Znacząca zmiana w finansachCzytaj też:
"Będzie proprzedsiębiorczo". Minister o kontrolach ws. KPO
