Od dawna jestem pod wrażeniem przenikliwości red. Piotra Lisiewicza. Już od kiedy wyjaśniał, że tygodnik „Uważam Rze” zakłada nie żaden tam Lisicki lub Mecom, ale WSI, aby dając prawicowemu czytelnikowi produkt lepszy, powstrzymać wzrost sprzedaży „Gazety Polskiej”. Losy „Uważam Rze” dowiodły, że diagnoza ta może nie we wszystkim, ale na pewno w jednej zasadniczej sprawie była trafna: sprzedażowy boom „GaPola”, napędzony emocjami smoleńskimi, istotnie nie okazał się trwały.
Od tego czasu niemal każda demaskacja Lisiewicza potwierdza talent godny Talleyranda zmodyfikowanego genem Makiawela. Jakże zatem mogę – poza wyrażeniem zachwytu – zareagować na mistrzowskie rozpracowanie moich bluźnierczych tez o prezesie PiS i prezydencie?
„[Ziemkiewicz] Parę lat temu zdecydował, że sam zostanie politykiem i przywódcą prawicy. Od tego czasu »gra na siebie«. Z jednej strony ogłasza się radykałem, z drugiej demonstruje atakowanemu przez siebie Salonowi, że w przeciwieństwie do Kaczyńskiego jada nożem i widelcem – przychodzi na Bal Dziennikarza, przemawia na kongresie partii Gowina itp. Jedno i drugie ma się przydać do makiawelicznej gry o władzę. Kukiz, Korwin, a nawet prezydent to tylko figury na szachownicy Ziemkiewicza. A fakt, że PiS wprowadza zmiany na serio i nawet radykałowie są za, jest fatalny, bo sam chciałby się na nich oprzeć. Dlatego szkodzi PiS-owi w mainstreamowej gazecie, próbując cofnąć prawicę do czasu podziałów z lat 90”.
Thou art the man!” – muszę zakrzyknąć jak w mistrzowskim „Ananke” Lema, bo jak tam Pirx, tak samo mnie Lisiewicz zajechał ukochanym pisarzem. Uczył wszak Holmes Watsona: odrzuć, co nie pasuje do faktów, a co pozostanie, będzie prawdą. Czy „gram” na PiS? No nie. Na Korwin-Mikkego, Kukiza, o Zandbergu nie mówiąc? Nie. Więc co zostaje? Gram na siebie. Mistrza analizy nie zmylił fakt, że gdy mi wejście do polityki proponowano, i to z niezłym przytupem, odmawiałem. To tylko dla zamydlenia oczu. Bo czyż publicysta może się nie czuć doboszem ŻADNEJ partii i lidera? Lisiewicza nie nabierzecie: tylko jeśli sam czuje się politykiem! Demaskacja – prima sort. Tylko nie mam wrażenia, żebym to akurat ja został tym wywodem zdemaskowany.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.