Państwo ambasadorstwo
  • Zuzanna Dąbrowska-PieczyńskaAutor:Zuzanna Dąbrowska-Pieczyńska

Państwo ambasadorstwo

Dodano: 
Olga Leonowicz (L) i Mark Brzezinski (P) na charytatywnym Balu Fundacji TVN
Olga Leonowicz (L) i Mark Brzezinski (P) na charytatywnym Balu Fundacji TVN Źródło: PAP / Albert Zawada
Ona – zadeklarowana przeciwniczka PiS, która trzykrotnie odmówiła udziału w balu organizowanym przez prezydenta Andrzeja Dudę. On – gotowy do rozmowy z każdym, choć konsekwentnie realizujący zadania wyznaczone przez USA. „Partnerstwo” – wywiad rzeka z byłym ambasadorem USA w Polsce Markiem Brzezinskim i jego partnerką Olgą Leonowicz – rzuca snop światła na to, jak funkcjonowała placówka w latach 2022–2025.

Dla mnie osobiście nie ma na świecie nikogo, z kim nie byłbym gotów się spotkać, jeśli służyłoby to interesom Stanów Zjednoczonych” – to jedno z pierwszych zdań, które pada z ust Brzezinskiego w książkowym wywiadzie udzielonym wraz ze swoją partnerką Annie Pamule. „Partnerstwo” jest opowieścią na dwa głosy o historii miłości (która miała szansę rozwinąć się na dobre dopiero po wielu latach) i wspólnym osiąganiu sukcesu, ale najciekawsze wątki dotyczą funkcjonowania ambasadora USA w Polsce.

Dyplomata wskazuje na to, że jego przyjazd na placówkę w Warszawie miał być utrudniany. Bardzo dokładnie sprawdzano jego korzenie. „Możliwe, że nie którzy politycy PiS-u chcieli zablokować mój przyjazd, ponieważ wiedzieli, że będę nalegał na zmiany. W 2018 r. udzieliłem wywiadu »Gazecie Wyborczej«, w którym krytykowałem rząd PiS-u za dryf w stronę autorytaryzmu i cofanie się w kwestii praw człowieka” – opowiada Mark Brzezinski. Szybko okazało się, że pomimo rzekomo nieprzyjaznych władz można dość łatwo wywrzeć presję. „Bardzo doceniłem to, że na początku mojej misji prezydent Duda zawetował lex TVN” – zauważa.

Duma i uprzedzenie

Trudnym momentem był 24 lutego 2022 r. O roli Brzezinskiego po ataku Rosji na Ukrainę Olga Leonowicz mówi tak: „Stabilizacyjna. Po pierwsze – zapewnić polski rząd o wsparciu USA. Po drugie – skoordynować działania między USA i Polską. Zarządzić pracą ambasady USA tak, aby wszyscy wiedzieli, co mają zrobić, gdzie się znaleźć i na czym skupić […]. Widziałam więc wyczerpanego ambasadora i ojca, który ogarniał wojnę, i nastolatkę jednocześnie”. Masowe przyjęcie przez Polaków uchodźców z Ukrainy wzbudziło podziw, ale i obnażyło uprzedzenia. Dyplomata wskazuje na to, że „nowe oblicze Polski zrobiło wrażenie na świecie”. Jak twierdzi, „wielu Amerykanów pamięta, że w czasie wojny część Polaków zachowała się w sposób haniebny – donosili na sąsiadów, którzy potem trafiali do Auschwitz, a następnie przejmowali ich mienie”. Zaraz dodaje, że „byli też Polacy, którzy wykazali się heroizmem: ukrywali Żydów, narażając własne życie i życie rodzin”.

Były ambasador jawi się jako ten bar dziej otwarty. „Byłem dumny, że udało mi się zbudować bliskie relacje zawodowe z liderami w Polsce – Jarosławem Kaczyńskim, prezydentem Andrzejem Dudą i premierem Mateuszem Morawieckim – mimo że ideologicznie dzieli nas bardzo wiele. Dzięki osobistej współpracy osiągnęliśmy rzeczy o strategicznym znaczeniu”. Życiowa towarzyszka Brzezinskiego (sylwetkę Olgi Leonowicz przedstawiłam na łamach tygodnika „Do Rzeczy” nr 24/2024), wywodząca się z kręgów bliskich celebrytom ze stacji TVN, od początku stawia sprawę jasno – przyznaje, że aż trzy razy odmówiła pojawienia się na balu noworocznym u prezydenta Dudy. Ambasador chciał ją przekonać, jednak Leonowicz podkreślała, że to „nie jej prezydent”. „Nie dlatego, że pochodził ze środowiska dalekiego mi ideologicznie – szanuję przecież demokratyczne wybory – ale dlatego, że brak niezależności i destrukcyjne działania prezydenta Dudy, a także milczenie pierwszej damy budziły moją głęboką niezgodę”.

Ukochana dyplomaty kilkukrotnie wraca w wywiadzie do trudnych relacji z politycznymi elitami rządów PiS i Andrzeja Dudy. „Jeden z polityków z otoczenia prezydenta przywitał się z nami i gdy Mark mnie przedstawił, powiedział do niego: »W dzisiejszych czasach bardzo trudno o dobre sekretarki«. Od razu przeprosił, a następnego dnia – po wyraźnej sugestii Marka – przysłał mi kwiaty z przeprosinami” – wspomina. Kolejna sytuacja: „Pamiętam sytuację, gdy staliśmy z Markiem przy kominku w rezydencji, witając gości. Obowiązywała zasada, że zdjęcia robimy dopiero po oficjalnej części. Wtedy podszedł do nas ówczesny wiceminister. Przywitał się, a potem… chwycił Marka za rękę i dosłownie odciągnął go ode mnie, żeby się z nim sfotografować. Tylko z nim”.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także