Jest 24 marca 1944 r. Pod niewielki dom trudniącego się ogrodnictwem i introligatorstwem Józefa Ulmy zajeż- dża patrol niemieckich żandarmów w towarzystwie granatowych policjantów. W izbie na parterze zastają gospodarza wraz z żoną Wiktorią oraz sześciorgiem dzieci. Na strychu odnajdują powód swojej wizyty: rodziny Goldmanów, Grunfeldów, Didnerów. Najpierw rozstrzelano Żydów. Następnie dowódca patrolu por. Eilert Dieken podjął decyzję o zabiciu wszystkich pozostałych. W kilka minut życie straciło 17 osób, w tym dziecko, które będąca w siódmym miesiącu ciąży Wiktora zaczęła rodzić w chwili egzekucji.
Pomimo tej okrutnej zbrodni – co warto podkreślić, bo jeszcze do niedawna o tym nie wiedziano – mieszkańcy wsi Markowa nie dali się zastraszyć. Kilka innych rodzin dalej ukrywało u siebie Żydów lub niosło im inną pomoc, chociażby dostarczając jedzenie. Dzięki temu w Markowej wojenny koszmar udało się przeżyć 21 Żydom, a na całej Rzeszowszczyźnie – co najmniej 2920 osobom żydowskiego pochodzenia, które udało się dotąd zidentyfikować z imienia i nazwiska.
W 1995 r. Wiktoria i Józef Ulmowie zostali pośmiertnie uhonorowani tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. W 2003 r. rozpoczął się ich proces beatyfikacyjny.
W ostatnich latach do wsi Markowa zaczęły coraz liczniej zaglądać wycieczki uczniów z Izraela. Stąd pochodzący właśnie z tych stron i rodzinnie związany z Ulmami historyk dr Mateusz Szpytma zainicjował najpierw odsłonięcie okolicznościowego pomnika, a następnie budowę muzeum. (...)