W 2012 roku sąd w Warszawie wydał wyrok w sprawie autorów stanu wojennego. Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego została uznana za „związek przestępczy o charakterze zbrojnym”.
Żaden z członków owego związku nie trafił jednak za kratki. Niektórzy (jak Wojciech Jaruzelski) uniknęli więzienia z uwagi na zły stan zdrowia. Czesław Kiszczak został skazany, wyrok został jednak radykalnie złagodzony i były nadzorca komunistycznej bezpieki pozostał na wolności.
Opozycjoniści z okresu PRL nie kryli oburzenia. Jeden z nich, Adam Słomka krzyczał „hańba” i "sąd pod sąd". Okrzyk ten został uznany za obrazę sądu. A Słomka na 14 dni wylądował w areszcie. Teraz wygrał w Strasburgu.
– To, że wygram, było dla mnie oczywiste – mówi portalowi DoRzeczy.pl Adam Słomka. – Wszyscy wiedzą jak fatalnie działają polskie sądy. Dlatego werdykt trybunału nie mógł być inny. Natomiast smuci, że trwało to wiele lat. I, że autorzy stanu wojennego tak naprawdę nie odpowiedzieli za swoje czyny – mówi Słomka.
– Faktycznie sprawa jest kuriozalna. Dzięki polskiemu sądowi doszło do sytuacji, w której ofiary stanu wojennego trafiły do więzienia, a ich oprawcy są na wolności. To na pewno sprzeczne ze standardami demokratycznego państwa. Niestety, tych skamielin po okresie PRL istnieje wciąż bardzo wiele – nie kryje oburzenia Tadeusz Płużański, historyk, publicysta, prezes fundacji Łączka i szef publicystyki w TVP Info.
Czytaj też:
Podczas wiecu wyborczego w Katowicach zniszczono pomnik. Kandydat: Dekomunizacja w toku
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.