Katarzyna Pinkosz: Gdy usłyszał ksiądz diagnozę – chłoniak (nowotwór krwi) – nie było takiej myśli, że to już jest za dużo jak na jedną osobę? Od urodzenia ma ksiądz problemy ze zdrowiem.
Ks. Marek Chrzanowski: To prawda, w wyniku trudnego porodu mam częściowo sparaliżowaną prawą część ciała, problemy z widzeniem, chodzeniem. W 2016 r. pojawił się jeszcze nowotwór. Pierwsza diagnoza była tragiczna – lekarz powiedział, że zostało mi być może kilka tygodni życia. Było mi ciężko, ale nie w kontekście, że to już za dużo jak na jedną osobę. Myślałem, że jeszcze pożyję, miałem mnóstwo planów, zaproszeń na rekolekcje, wieczorki autorskie. Wtedy w szpitalu, po tej pierwszej diagnozie, przeżyłem bardzo trudną noc. Kłóciłem się z Panem Bogiem, zadawałem pytania, modliłem się, płakałem. To była najtrudniejsza noc w moim życiu. Nie wiem, czy drugą taką udałoby mi się przeżyć. Kiedy jednak zaczął się nowy dzień, dałem zielone światło Bogu, by działał w moim życiu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.