W sobotę odbył się pogrzeb Pawła Adamowicza. Wieloletni włodarz Gdańska, który w jesiennych wyborach został wybrany na kolejną kadencję, zginął w wyniku śmiertelenego ataku nożownika. Stefan W. zaatakował Adamowicza podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wciąż nie są znane dokładne motywy kierujące agresorem, który najprawdopdobniej jest osobą chorą psychicznie. Nie brakuje głosów, że śmierć prezydenta Gdańska to wynik m. in. nagonki, jaka trwała na niego np. w mediach publicznych. Zarząd TVP jednoznacznie odciął się od tych oskarżeń.
Czytaj też:
Zarząd TVP murem za swoimi pracownikami. Jest oświadczenie
"Przed ostatnimi wyborami powiedziałam Pawłowi tak: "Jeśli chcesz kandydować, musimy wysłać starszą córkę za granicę". Nie kierują mną tylko wątki osobiste. Miałam na myśli milczenie rozumiane jako przyzwolenie na nagonki. Nie chodzi wyłącznie o nagonki takie, jak wobec Pawła. W ostatnich latach w podobny sposób niszczono wielu ludzi, choćby Andrzeja Wajdę. Robiła to obecna władza, która ma instrumenty prześladowania i niszczenia ludzi" – mówi żona Pawła Adamowicza w rozmowie z Onetem.
Magdalena Adamowicz pytana o nieprzychylne jej mężowi materiały w TVP, wskazała: "Ci, którzy atakowali męża, to nie byli dziennikarze. Ci ludzie nie zasługą na takie określenie. Jeden z takich ludzi wielokrotnie biegał za Pawłem po mieście wykrzykując obelgi. Przychodził również do pracy mojej mamy, strasząc jej pracowników. Mama musiała uciekać tylnymi drzwiami. To mają być media publiczne?".
Jedncześnie wdowa po prezydencie Gdańska zaznacza, że nie rozumie postawy Jarosława Kaczyńskiego, który nie pojawił się na pogrzebie. "To nie jest najważniejsza osoba w Polsce. Nie wiem dlaczego ten człowiek żywił do Pawła tak ogromną niechęć. Mówiąc szczerze, nawet nie chciałabym, żeby się o nim wypowiadał" – komentuje.
Czytaj też:
Dlatego Kaczyński milczy ws. Adamowicza. Bielan kontra dziennikarz TVN