Choć Bogdan Zdrojewski chciałby ponownie zasiadać w Parlamencie Europejskim, okazało się, że na przedstawionych w ostatnim czasie listach Koalicji Europejskiej zabrakło jego nazwiska. Grzegorz Schetyna wyjaśnił, że ma dla niego inną propozycję: start w jesiennych wyborach parlamentarnych. Polityk z pokorą podchodzi do tej decyzji, ma jednak problem z tym w jaki sposób się o niej dowiedział i jej argumentacją.
W rozmowie z "Super Expressem" były prezydent Wrocławia podkreśla, że miejsce na liście do PE miał obiecane. – Przewodniczący Schetyna powiedział, że „nie powinienem się przywiązywać do pierwszego miejsca, bo w wyniku powstałych koalicji może być ono zajęte”. Decyzja o skreśleniu mnie w ogóle z list była absolutnym zaskoczeniem – przyznaje Zdrojewski. Pytany w jaki sposób przekazano mu informację, że nie znajdzie się na liście KE, odparł, że wcale, że dowiedział się z telewizji. – I mam pretensję o ten brak odwagi i klasy kierownictwa Platformy – podkreśla.
Europoseł tłumaczy, że nie obraża się na PO, nie "stroi fochów" i nie wypowiada negatywnych opinii. – Mam pretensje o uzasadnienie tej decyzji. Przewodniczący Schetyna uzasadnił to tak, że widzi mnie jako lidera list do polskiego parlamentu. Ja to wykluczyłem – zauważa polityk.
Czytaj też:
Zdrojewski odrzuca propozycję Schetyny. "Mam swoje zasady"