Przegląd religijny: "Ateista, którego nie było, albo straszne konsekwencje złych argumentów"

Przegląd religijny: "Ateista, którego nie było, albo straszne konsekwencje złych argumentów"

Dodano: 
Fragment okładki książki „Ateista, którego nie było, albo straszne konsekwencje złych argumentów”
Fragment okładki książki „Ateista, którego nie było, albo straszne konsekwencje złych argumentów” 
Przegląd książek religijnych DoRzeczy.pl || Prezentujemy wydaną niedawno przez Fundację Prodoteo książkę „Ateista, którego nie było” napisaną przez kanadyjskiego autora Andy’ego Bannistera.

W ostatniej dekadzie ateizm wrócił na pierwsze strony gazet. Ma w sobie energię i wiarę: wielu zostało przekonanych, że ateistyczny sceptycyzm jest właściwie jedyną sensowną propozycją dla każdego cywilizowanego, wykształconego i nowoczesnego człowieka. Ateizm jest na topie, religia jest nudna. Jednak kiedy zaczynamy uważniej przyglądać się ateizmowi, wiele argumentów używanych na jego poparcie szybko upada. Łącząc humor z poważnymi przemyśleniami, książka Ateista, którego nie było uczy, w jaki sposób rozpoznawać marne argumenty oraz jak skutecznie kwestionować ogólnie przyjęte, choć nieuzasadnione twierdzenia nowego ateizmu.

Autor, dr Andy Bannister, jest dyrektorem organizacji Solas Centre for Public Christianity. Regularnie przemawia i naucza. Podczas spotkań Bannister zwraca się zarówno do słuchaczy reprezentujących różne religie, jak i do osób niewierzących.

Wydana przez Fundację Prodoteo książka jest do nabycia w księgarni internetowej Contra Gentiles.

„Ta napisana żywym językiem, dowcipna i wciągająca książka to przemyślana i mocna krytyka nowego ateizmu kojarzonego z Richardem Dawkinsem i innymi osobami. Świetna rzecz czerpiąca garściami z najwyższej jakości myśli naukowej, filozoficznej i historycznej. Przystępnie napisane, przemyślane i pełne humoru wyzwanie skierowane w stronę wszystkich opowiadających się za nowym ateizmem. Gorąco polecam!” – pisze prof. Steve Walton z St. Mary’s University w Londynie.

Fragment książki Ateista, którego nie było

SKANDYNAWSKI SCEPTYK
(albo dlaczego ateizm to w rzeczywistości także system wierzeń)

– Nie wierzę w istnienie Szwecji! – obwieścił mój przyjaciel siedzący naprzeciwko mnie przy kawiarnianym stoliku. – No proszę! Wreszcie to z siebie wydusiłem! – Upił powoli espresso, wpatrując się we mnie zaczepnym wzrokiem i wyczekując bez wątpienia reakcji na to dziwne oświadczenie. Moja ręka, która podnosiła właśnie do ust bułkę z cynamonem, zawisła w powietrzu. Zbaraniałem i potrzebowałem dłuższej chwili na to, by przetrawić jego słowa.
– Że co?
– Powiedziałem, że Szwecji nie ma. Szydzę z niej, jestem niedonordywiarkiem, agnoszwedostykiem …
– Na pewno jesteś płodnym twórcą neologizmów. Ale poważnie, nie wierzysz w Szwecję?
– Zgadza się. Wystarczy chwilę pomyśleć. Szwecja to wielki, polityczny spisek wymyślony po to, by zmotywować Europejczyków do ciężkiej pracy. Całe to gadanie o najlepszym systemie opieki zdrowotnej, o najwyższym standardzie życia, o wysokich, szczupłych i pięknych ludziach. Sam pomyśl, im częściej o tym słyszysz, tym bardziej musisz dojść do przekonania, że to tylko piękny mit. Ale ja nie dam się na niego nabrać. Nie wierzę w istnienie Szwecji. I kropka.

Wpatrywałem się w siedzącego po drugiej stronie stolika przyjaciela niezdolny wykrztusić słowa. W ciszy słychać było tylko odgłosy, które znacie z każdej kawiarni. Aha, i jeszcze dochodzącą z głośników piosenkę Dancing queen w wykonaniu ABBY.

– Chyba ci odbiło – odparłem w końcu. – Jak to „Nie wierzę w istnienie Szwecji”? Przecież to kompletnie irracjonalne. Jeśli nie ma Szwecji, to jak wyjaśnisz istnienie mebli, które sprzedaje IKEA, szwedzkiego kucharza w Muppet Show albo tę część Półwyspu Skandynawskiego, która znajduje się między Norwegią a Finlandią? Przecież takie twierdzenie trzeba poprzeć dowodami! Jakie masz dowody na nieistnienie Szwecji?
– Dowody?
– Tak właśnie, dowody. Może ci się nie podobać Szwecja i wszystko, co się z nią wiąże, ale musisz przecież poprzeć swoje twierdzenie jakimiś dowodami. Wiem, że Szwedów nie ma nawet dziesięciu milionów i że żyje u nich więcej reniferów niż ludzi, ale to trochę za mało, żeby wykluczać istnienie takiego kraju jak Szwecja.
– Aha – odparł przyjaciel, kiwając głową. – Rozumiem, na czym polega twój problem.
– Mój problem?
– Tak, twój problem, a w zasadzie twoje niezrozumienie tego, co mówię. Tobie się wydaje, że przecząc istnieniu Szwecji, wypowiadam jakieś twierdzenie, że to jest rodzaj przekonania. Ale to nie przekonanie. To nie-wiara. W związku z tym nie muszę niczego wyjaśniać ani udowadniać. Ja ci mówię po prostu o tym, czego u mnie brak, a mianowicie brak mi wiary w Szwecję, i dlatego nie muszę tego wcale udowadniać.
– Powtórz, bo chyba śnię.
– Tak jak mówię – widać było, że się rozkręca. – Nie muszę przedstawiać dowodów na to, że nie wierzę w Atlantydę, El Dorado, Shangri-La albo w Dział Obsługi Klienta linii lotniczych American Airlines i podobnie nie muszę udowadniać, że nie wierzę w Szwecję. Ja niczego nie twierdzę, wręcz przeciwnie. Ja po prostu odrzucam jedno z twoich przekonań, twoją wiarę w istnienie Szwecji. A teraz skończmy już tę dyskusję i podaj mi mój torcik. Jak on się nazywa? Prinsesstårta?

Wymyśliłem, oczywiście, cały ten dialog, niemniej odpowiedzi mojego wyimaginowanego przyjaciela dotyczące powodów (a właściwie braków tychże) jego wątpliwości co do istnienia Szwecji mają swoje rzeczywiste paralele, zwłaszcza jeśli przypatrzeć się temu, jak niektórzy ateiści opisują swoją niewiarę w Boga. Ich argumentację można streścić następująco: „Ateizm to niewiara w Boga i dlatego nie trzeba w żaden sposób jej uzasadniać”. Za tym twierdzeniem kryje się założenie, że ateizm to czysta negacja, brak wiary lub przekonania, a tylko przekonania lub wiara, że coś jest, wymagają uzasadnienia. Gdybym na przykład twierdził, że w tej chwili w mojej wannie siedzi hipopotam i szoruje sobie plecy, śpiewając przy tym tubalnym głosem, każdy natychmiast zażądałby dowodów. Jeśli jednak powiem: „W mojej łazience nie ma ani jednego przedstawiciela gatunku hippopotamus amphibius”, nie muszę już niczego więcej dodawać dla uzasadnienia tych słów.

Czy zatem ateizm jest po prostu brakiem wierzenia, twierdzeniem wyłącznie negatywnym? Wielu ateistów tak właśnie sądzi. Posłuchajmy, co ma nam do powiedzenia nieżyjący już nowy ateista Christopher Hitchens:

Naszą wiarą jest niewiara.

Czytaj też:
Własność prywatna a „bezbożny socjalizm”. Rocznica encykliki Rerum novarum
Czytaj też:
Muzeum Brytyjskie otwiera wystawę o św. Tomaszu Beckecie

Czytaj także