Sen trwał krótko. „Wybuchły w kraju bunty, mnożyły się egzekucje i chciwe walki o ziemie klasztorne”. W serialu, tak jak w książce otwierającej serię powieści C.J. Sansoma, mamy rok 1537. Niedawno stracono Annę Boleyn. Anglikanizm triumfuje, na życzenie króla Henryka VIII państwo rozprawia się z potęgą i majątkami znienawidzonych klasztorów papistów. W jednym z nich zamordowany zostaje wysłannik lorda Cromwella. Sprawę rozwiązać ma właśnie Shardlake, bohater ze skazą, bo fizyczne defekty sprawiają, że wielu patrzy na niego z pogardą, a niektórzy wprost mówią: „garbus”.
Trafiona jest obsada: Artur Hughes jako Shardlake (jeszcze niedawno grał Ryszarda III), Anthony Boyle jako prowadzący z nim śledztwo Jack Barak (w książkach ta postać pojawia się dopiero w drugim tomie) czy Sean Bean jako Cromwell. Wątpliwości budzi strona wizualna: XVI-wieczna Anglia (którą udają Rumunia, Austria i Węgry) przypomina bardziej krainę z gotyckiego horroru niż królestwo Tudorów. Tymczasem Sansom był (zmarł niestety w kwietniu tego roku) wybornym pisarzem historycznym – nie dość, że miał rękę do tworzenia wiarygodnych postaci, to jeszcze jak mało kto oddawał realia czasów, które opisywał. Tego realizmu w miniserialu Stephena Butcharda i Justina Chadwicka brakuje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.