POCZYTANKI | Jakże mylą się spece od marketingu wydawnictwa Znak, wrzucając na okładkę książki zdanie „portret rodziny, która rozkłada się i gnije od środka”.
Cóż, dziś w modzie jest pokazywanie rodziny jako źródła zła i wszelkiej zgnilizny, ale to podejście nie ma nic wspólnego z wielką powieścią Faulknera. „Kiedy umieram” – czy, jak chce tego nowy tłumacz, „Gdy leżę, konając” – to opowieść o niedolach naszego życia na tym łez padole, a z samego faktu, że bohaterowie należą do jakiejś rodziny, nie można jeszcze wnioskować, iż jest to powieść „o rodzinie”. Tak samo jak „Zbrodnia i kara” nie jest powieścią „o studentach” (bo w końcu były student jest jej bohaterem).
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.