Koniec pięknej epoki
  • Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Koniec pięknej epoki

Dodano: 
F. Scott Fitzgerald w 1929 roku
F. Scott Fitzgerald w 1929 roku Źródło: Wikipedia / Nickolas Muray/ Domena publiczna
Teksty z tomu „Ostrożnie, proszę!” powstały, gdy życie i twórczość F. Scotta Fitzgeralda były już na równi pochyłej. Ale to wciąż teksty znakomite.

Od nostalgii, przez rozczarowanie, do chwili, w której „popękałem jak stary talerz” – snuje Francis Scott Fitzgerald swoje rozważania o sukcesie, szalonych latach 20. poprzedniego wieku i wreszcie o starości. Choć przecież stary nie był ani gdy pisał te słowa, ani gdy umierał, licząc lat czterdzieści i cztery. Może więc nie starość, ale gorzka dojrzałość człowieka, który odkrył, że „to, co miał przed sobą, nie było tym daniem, które zamówił na piątą dekadę życia”.

Teksty, które znajdziemy w tomie „Ostrożnie, proszę!” (Czuły Barbarzyńca Press 2024), wyjęto z obszerniejszego zbioru „The Crack-Up” (1945), który ukazał się pięć lat po śmierci pisarza. Była to księga grochu z kapustą ułożona przez krytyka literackiego i pisarza Edmunda Wilsona, prywatnie przyjaciela Fitzgeralda. To Wilson przygotował do druku ostatnią, nieukończoną powieść Fitzgeralda „Ostatni z wielkich” („The Last Tycoon”, 1941). Trochę żal, że w polskim wyborze ominięto inne fragmenty spuścizny autora „Pięknych i przeklętych”, które znalazły się w „The Crack-Up”: listy do pisarza od Gertrudy Stein, Edith Wharton i T.S. Eliota wychwalające „Wielkiego Gatsby’ego” czy utrzymane w podobnym tonie wystąpienia krytyczne na ten sam temat, m.in. Johna Dos Passosa. Szczęście w nieszczęściu – arcyciekawe listy Fitzgeralda do córki ukazały się w polskim przekładzie w 1982 r.

Potęga pióra Fitzgeralda

Zachwycony jestem tomikiem „Ostrożnie, proszę!”, bo to wspaniałe przypomnienie potęgi pióra Fitzgeralda, niesamowitego talentu, którego nie utracił mimo upływu lat i nieustających zmagań z alkoholizmem. Był jednym z największych amerykańskich stylistów XX w. i wszyscy, którzy przyszli po nim, są u niego zadłużeni (tak jak u Faulknera). Pierwsze dwa teksty – „Echa Ery Jazzu” i „Moje utracone miasto” – równie dobrze mogłyby być zaginionymi kawałkami „Wielkiego Gatsby’ego”. Zresztą posłuchajcie: „Była to era cudów, była to era sztuki, była to era przesytu i była to era satyry” albo: „W tamtym czasie moi rówieśnicy zaczęli znikać w ciemnej gardzieli przemocy. Na Long Island mój kolega ze studiów zabił żonę, a potem siebie; inny spadł »przez przypadek« z wieżowca w Filadelfii, a jeszcze inny, już umyślnie, z wieżowca w Nowym Jorku. Jeden z moich znajomych został zabity w nowojorskiej melinie, a drugi doznał w podobnym lokalu poważnych obrażeń i doczołgał się do Klubu Princeton, aby tam umrzeć” („Echa Ery Jazzu”). „Ciemna gardziel przemocy” albo wrzucone kilka akapitów później „wiosną 1927 roku niebo rozbłysło czymś jasnym i nieznanym” to znakomity Fitzgerald w najlepszej formie.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także