Koncert pieśni barda wolności, który przez całe życie za najwyższe wartości uznawał niezależność i niepodległość kraju, zyskał szczególne znaczenie w roku stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę – podkreślała prezes Fundacji im. Przemysława Gintrowskiego, Katarzyna Gintrowska. 10 grudnia na scenie Teatru Wielkiego wykonano pieśni barda w nowych interpretacjach.
Nowa przestrzeń
Marzeniem Gintrowskiego było, aby kojarzone z nim kompozycje zyskały instru-mentacyjną „przestrzeń”, a nie zostały uwięzione w ascetycznej, gitarowej formie. Specjalne aranżacje i orkiestracje przygotował Jan Stokłosa, który tego wieczoru poprowadził również orkiestrę Stokłosa Collective Orchestra oraz pięcioosobowy band. Artystom towarzyszył też chór pod kierownictwem Zuzanny Falkowskiej. Podczas koncertu, który wyreżyserowała Gabriela Gusztyn‑Popławska, nie brakowało więc niespodzianek. Emocje towarzyszyły wykonaniu nieformalnego hymnu Solidarności, czyli „Murów”, który zaśpiewali wspólnie tenor Rafał Bartmiński oraz baryton Adam Szerszeń. Jako że twórcą utworu jest kataloński artysta Lluis Llach, początek jej został wykonany w języku autora.
Prowadząca koncert Monika Zamachowska przypomniała, że Gintrowski był wielkim miłośnikiem poezji, a szczególnie cenił Zbigniewa Herberta, z którym zresztą znali się osobiście. Nawiązanie do twórczości autora „Pana Cogito” było naturalne – w końcu Sejm RP ogłosił rok 2018 rokiem wielkiego poety. Zamachowska mówiła, z jak trudnym zadaniem zmagał się Gintrowski, przenosząc język poezji na formę pieśni. Z tego pojedynku zwycięsko wyszli tego wieczoru nawet ci wykonawcy, których nieczęsto łączymy z tzw. poezją śpiewaną. Kojarzony z rockiem i metalem Marek Piekarczyk poruszająco zaśpiewał m.in. „Cesarza”, Krzysztof Kiljański zaprezentował „Kamyk”. Zbigniew Zamachowski w swoim niepodrabialnym stylu interpretował „Nike, która się wciela” Herberta. Wszystkich zaskoczyła Izabela Trojanowska, która zaśpiewała znane z wykonania Gintrowskiego „Zapałki”, do których tekst napisał Bogdan Olewicz.
Na scenie pojawili się też Ola Gintrowska („Modlitwa o wschodzie słońca”), Paulina Grochowska („Smutny”), Julia Gintrowska („Przyjaciele, których nie miałem”), Łukasz Drapała („Karol Levittoux”), Jakub Wocial („Potęga smaku”), Renata Przemyk („Wilki”) oraz Mateusz Ziółko. Zaprezentowana w duecie przez ostatnią dwójkę „Pieśń o bębnie” była jednym z najmocniejszych punktów koncertu, na którego finał wszyscy artyści zaśpiewali pamiętne „Dokąd nas prowadzisz, Panie”. Żegnała ich długa owacja na stojąco.
Słowo „wolność”
Ważnym elementem koncertów ku czci barda wolności jest co roku wręczenie Nagrody im. Przemysława Gintrowskiego. Od trzech lat przyznawana jest artystom, którzy nie pozwalają w sobie stłumić wolności do samostanowienia i wyrażania siebie. Przed dwoma laty zostali nią uhonorowani Stanisława Celińska, Antonina Krzysztoń oraz Jan Polkowski. W 2017 r. wręczono ją Ewie Błaszczyk. W tym roku kapituła nagrody zdecydowała, że otrzyma ją legendarny aktor, znany z setek ról teatralnych i filmowych, Franciszek Pieczka.
– Gra czyni wolnym w drodze do prawdy, którą objawia artysta. Zwłaszcza taki artysta jak Franciszek Pieczka – powiedział w laudacji Dariusz Domański. I dodał: – Wielki aktor, który za przykładem swoich postaci scenicznych i filmowych bohaterów skłania nas do refleksji nad naszą egzystencją, uczy nas przede wszystkim, jak kochać drugiego człowieka i jak bronić go od krzywdy, niesprawiedliwości. Broni wolności sumienia. To jest motyw przewodni jego bohaterów i jego samego.
Laudacja wyraźnie poruszyła aktora, który podziękował kapitule w specjalny sposób: – Jestem wzruszony i zaszczycony. Chciałbym przy okazji przeczytać kilka słów refleksji o wielkości słowa. „Słowo ma pieśń i parabolę, zagadkę, przysłowie. Dialog, dramę, epos, prawidła w wymowie. Ma harangę i powieść, wreszcie romans grecki. Pamflet i panegiryk senatu, szlachecki... Raz nawet już stanęło u kresu dojrzenia: Poczuło, że jest także i wolność milczenia, nie tylko wolność Słowa” – fragment „Rzeczy o wolności słowa” Cypriana Kamila Norwida w ustach Franciszka Pieczki zabrzmiał w sposób wyjątkowy.
Do słowa „wolność” nawiązywano na scenie wielokrotnie. – To była jego idée fixe, o którą walczył swoją twórczością w czasach socjalizmu, ale również później w czasach wolnej Polski. Wiedział, że samostanowienie jest pracą i ciągłym dążeniem, z którego nie chciał zwalniać ani siebie, ani rządzących – tak życie barda podsumowała Katarzyna Gintrowska.
W ubiegłym roku koncert „Gintrowski – a jednak coś po nas zostanie” obejrzało w relacji telewizyjnej ponad 3 mln widzów. Retransmisja tegorocznego koncertu odbyła się 16 grudnia w TVP1.
Marcin Hajduk
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.