Polityk Platformy przekonywał w rozmowie z redaktorem naczelnym „Do Rzeczy” Pawłem Lisickim, że parlament to nie tylko sejmowa większość. – Dyskwalifikacja marszałka Kuchcińskiego polega na tym, że przez te 26 dni protestu nie pojawił się w Sejmie. Kryzys został wywołany w Sejmie przez marszałka, tam powinien być rozwiązany i byłby rozwiązany w pięć minut, gdyby oczywiście była wola rozmowy z jego strony – ocenił Halicki.
Jego zdaniem ustawa budżetowa, którą uchwalono 16 grudnia ub. r. na posiedzeniu w Sali Kolumnowej, jest obarczona „wadą prawną”. – Postanowiono pokazać, że poza regulaminem, ponad prawem ta większość zrobi swoje, czyli to, co chce. Na tym nie polega demokracja. (…) Szacunek dla prawa płynący ze strony władzy musi mieć miejsce. Jeżeli władza stawia siebie ponad prawem, cofamy się do PRL-u i do sytuacji, których w cywilizowanym kraju mieć nie można – powiedział poseł PO.
Czytaj też:
Do kogo PO zaskarży budżet? Siemoniak: NIK, ale sanepid też by się przydał
Państwo jednej partii?
Halicki podkreślił, że Platforma złożyła wniosek o odwołanie Kuchcińskiego z funkcji marszałka Sejmu, ponieważ „do roli prowadzenia obrad i zarządzania pracą parlamentu po prostu się nie nadaje”. Jak dodał, w trakcie trwania protestu Kuchciński „bał się wyjść do dziennikarzy”, a w mediach reprezentowali go wicemarszałkowie.
– Przez ostatnie 12 miesięcy mamy demolowane instytucje, które są fundamentalne dla demokratycznego porządku prawnego, od Trybunału (Konstytucyjnego – red.) zaczynając, ale mogę powiedzieć o wielu instytucjach, które zostały zawłaszczone przez jedną partię. Nie mamy jeszcze zapisu konstytucyjnego, że to (PiS – red.) jest przewodnią siłą narodu i jedyną słuszną, ale tak to w praktyce wygląda – stwierdził Halicki.
Czytaj też:
Mobilne urządzenia do głosowania. Kancelaria Sejmu ujawnia, ile kosztowały