Beata Szydło wskazywała, że wizyta Donalda Trumpa jest sukcesem polskiej dyplomacji i prezydenta Andrzeja Dudy, który zaprosił go do Polski. – Powinniśmy cieszyć się przede wszystkim z tego, że jest w Polsce ta wizyta, że przyjeżdża Donald Trump, że będzie możliwość rozmawiania o bezpieczeństwie i gospodarce – podkreślała.
Pytana, czego oczekuje po tej wizycie, szefowa rządu przyznała, że przede wszystkim potwierdzenia silnej pozycji w regionie. W ocenie Beaty Szydło, do wszelkich wydarzeń politycznych należy podchodzić z ostrożnością. – Ale trzeba podkreślać jedno: Donald Trump przyjeżdża do Polski, żeby potwierdzić nasz sojusz związany z obronnością, (…) aby potwierdzić nasze doskonałe relacje gospodarcze (..) i myślę, że aby rozmawiać o wyzwaniach współczesnej dyplomacji – wskazywała.
Premier tłumaczyła także, że amerykański prezydent nie ma obecnie wielu przyjaciół w Unii Europejskiej, ponieważ unijni politycy próbują wbić klin w relacje USA ze Wspólnotą, więc Polska staje się w tej sytuacji naturalnym sojusznikiem.
Na pytanie, dlaczego prezydent USA ma tylu przeciwników, Beata Szydło odparła: "Donald Trump nie boi się mówić bardzo jasno i wyraźnie tego, co mówi PiS i rząd PiS, czyli że trzeba zająć się sprawami obywateli, że trzeba dbać o swój narodowy interes, że kapitał ma narodowość". Premier podkreśliła, że Donald Trump nie tylko buduje silną pozycję swojego kraju, ale też stawia na partnerów, którzy podobnie jak on postrzegają współczesny świat, "który zagubił się w poszukiwaniu różnego rodzaju fałszywych ideologii, a tak naprawdę za tymi ideologiami stały określone i grube interesy gospodarcze". – Te pseudoelity, które próbowały zdominować rzeczywistość, dzisiaj są z tego niezadowolone – oceniła szefowa rządu.