W amerykańskich sądach istnieje ława przysięgłych. Obywatele „z ulicy” decydują o winie lub niewinności. Sędzia jedynie wymierza karę i steruje ruchem na sali rozpraw, tak aby proces toczył się zgodnie z regułami. (Sędzia na amerykańskiej sali sądowej ma rolę bardzo podobną do sędziego na meczach piłkarskich).
Ławę przysięgłych się dobiera. Najpierw dobór jest przypadkowy – z ogólnej puli obywateli. Dostają wezwania i przychodzą, bo muszą. Potem część próbuje się wykręcić od tej roboty, gdyż w dużych, czyli długotrwałych, procesach bycie przysięgłym oznacza wyrwanie z życia niekiedy na wiele miesięcy. A ty… właśnie kończysz studia i przepadnie ci semestr… Pewnej grupie ludzi udaje się wymigać. Inni odpadają z powodów formalnych – powiązania rodzinne lub biznesowe z osobą oskarżoną itp.
Potem odbywa się druga eliminacja. Tej dokonują prawnicy obu stron – przesłuchują kandydatów na przysięgłego i eliminują tych, którzy z dowolnego powodu nie będą umieli być bezstronni. Przykład: aktywista organizacji rasistowskiej odpada, gdy podsądnym jest Murzyn.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.