– Dzisiaj zostało przedstawione pierwsze pytanie referendum, które będzie towarzyszyło wyborom. To jest pytanie o zgodę na wyprzedaż polskiego majątku narodowego. Przypomnę, że to jest kwestia sporna od początku nowej Polski i do dziś budzi wielkie emocje – powiedział wicepremier Jarosław Kaczyński w piątek podczas oświadczenia dla mediów. Kolejne pytania mamy poznać w najbliższych dniach – w sobotę, niedzielę oraz w poniedziałek. W sumie pytań ma być cztery.
Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, kolejne pytanie, dotyczące polityki społecznej, przedstawi w sobotę europoseł Beata Szydło. "Pytanie ma kojarzyć się z jedną z kluczowych reform wprowadzonych przez rząd byłej premier. Nieoficjalnie słychać, że może chodzić o sprawę obniżenia wieku emerytalnego" – podaje portal. Dodano, że informacja o tym, jakie to pytanie, zostanie ogłoszona opinii publicznej w formie innej niż spot (tak pytanie zaprezentował w piątek prezes PiS).
Referendum odbędzie się najprawdopodobniej razem z wyborami parlamentarnymi, czyli 15 października.
"Wyborcza" już instruuje, jak nie wziąć udziału w referendum
Opinie co do samej idei organizacji referendum są mocno podzielone. Przeciwnikiem tej inicjatywy jest najwyraźniej redakcja "Gazety Wyborczej", która nie kryje, że wspiera opozycję. W piątek na portalu wyborcza.pl opublikowano tekst pt. "Odmawiam przyjęcia karty do głosowania. Przypominamy, co zrobić, gdy nie chcemy brać udziału w referendum".
"Wybory i referendum będą odbywać się w tych samych lokalach wyborczych, a karty będą wrzucane do tych samych urn. Przy czym aby referendum zostało uznane za wiążące, frekwencja w nim musi przekroczyć 50 proc. A do niej wlicza się już samo odebranie karty z pytaniami, nawet jeśli do urny wrzucimy pusty czy nieprawidłowo oddany głos" – czytamy.
Dalej zacytowano prof. Ewę Łętowską, która na antenie TVN24 mówiła tak: – Jeżeli ktoś nie chce brać udziału w referendum, nie chce wziąć karty, ma prawo. Ale, uwaga, powinien koniecznie na tej liście, gdzie się kwituje spis wyborców, napisać "odmówił" czy "nie wziął" albo dopilnować, żeby komisja to w odpowiedni sposób oznaczyła.
Przypomniano też komunikat PKW. "Jeżeli wyborca odmówi przyjęcia karty lub kart do głosowania, obwodowa komisja wyborcza odnotuje to w spisie wyborców" – podała Komisja.
"GW" cytuje też byłego RPO, Adama Bodnara. – Żeby doprowadzić do tego, że ta frekwencja uczestnictwa w referendum jest poniżej 50 proc., to odpowiednio wielu obywateli będzie musiało poprosić o zrobienie takiej adnotacji [o nieprzyjęciu karty] – mówił w Radiu Zet.
Czytaj też:
Trzecia Droga ocenia, po co PiS-owi referendum. "Element obchodzenia prawa"Czytaj też:
Nowa propozycja PiS. Suski: Zobaczymy czy współczesna Targowica zagłosuje "za”