Austriacki biznesmen Gerald Birgfellner to człowiek, który pracował przy projekcie "dwóch wież", nazwanych roboczo "K-Towers" – od nazwiska braci Kaczyńskich. Według "Wyborczej" 11 lutego w prokuraturze Austriak złożył zeznania obciążające prezesa PiS.
"Jarosław Kaczyński powiedział mi, że musi mieć jeszcze podpis księdza, który jest członkiem rady tej fundacji, ale powiedział, że zanim ten ksiądz podpisze, to trzeba mu zapłacić. Chodzi o pana Rafała Sawicza" – cytuje zeznanie Birgfellnera "GW".
Koperta na Nowogrodzkiej
Austriak miał powiedzieć prokuratorom, że chodziło o kwotę 100 tys. zł. Wyjaśnił, że może wyłożyć 50 tys. zł, a resztę dopłaci jak dostanie kredyt i swoje honorarium. Pieniądze miały być zapłatą dla ks. Rafała Sawicza, który zasiada w radzie fundacji im. Lecha Kaczyńskiego – właściciela spółki Srebrna.
"Ktoś z Nowogrodzkiej do mnie zadzwonił, nie wiem kto, że powinienem podjąć te 50 tys. z banku z mojego prywatnego konta i zawieźć je na Nowogrodzką. Zaniosłem kopertę z pieniędzmi na Nowogrodzką, nie pamiętam dokładnie, komu przekazałem kopertę z pieniędzmi, ale przypominam sobie, że Jarosław Kaczyński tę kopertę miał w ręku. Więc mieliśmy już podpisane uchwały, czyli była zgoda" – przytacza zeznanie Birgfellnera "Wyborcza".
Ksiądz nieuchwytny
Gazeta informuje, że chciała skontaktować się z ks. Sawiczem. "W gdańskiej kurii powiedziano nam, że 'rok temu porzucił stan duchowny'. Czynnym księdzem nie był już w chwili, gdy podpisywał uchwały Instytutu. Nikt nie wie, gdzie go znaleźć" – czytamy.
Przypomnijmy, że prawnicy Austriaka, Roman Giertych i Jacek Dubois, złożyli w jego imieniu zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Kaczyńskiego. Birgfellner uważa, że prezes PiS go oszukał, a spółka Srebrna nie zapłaciła mu za wykonane prace związane z budową wież. Biznesmen, który nagrywał spotkania z Kaczyńskim, domaga się 1,3 mln euro.
Czytaj też:
Nowy wątek ws. taśm Kaczyńskiego. "To już jak Jarek postanowi"