W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Jakub Banaś powiedział, że Kaczyński "najbardziej obawia się NIK jako instytucji, która konsekwentnie będzie pokazywać zinstytucjonalizowane złodziejstwo, zalegalizowaną korupcję jaka rozkwitła pod rządami partii mającej prawo i sprawiedliwość w nazwie".
Narracja PiS
Według Banasia juniora PiS wyrósł na deklaracji walki z tymi patologiami i rozliczenia poprzedniej władzy PO-PSL. – I tę narracją, o walce z układami, czyszczeniu "świętych krów", PiS legitymizuje swoje rządy, kupuje nią swoich wyborców skłonnych w to prostodusznie wierzyć, zwłaszcza że na ich konta przelewa się kasa od państwa, biznes się kręci, a rekordowe zadłużenie państwa pozostaje dla wielu czystą abstrakcją – stwierdził.
Jego zdaniem bój toczy się o kontrolę nad wielkimi pieniędzmi z UE, które w najbliższych latach spłyną do Polski. – "Bóg, honor, ojczyzna" to przykrywka do realnej, brutalnej walki o bardzo realną górę kasy. A kto może przeszkodzić w swobodnym, partyjnym dzieleniu łupów? Niezależny NIK z "pancernym Marianem" na czele – uważa syn prezesa NIK.
Jakub Banaś: NIK zagraża Kaczyńskiemu
Według niego albo Marian Banaś pozostanie szefem Najwyższej Izby Kontroli i "stanie się (…) biczem bożym na patologiczne, sprywatyzowane państwo PiS", albo "go nie będzie i NIK stanie się kolejną atrapą". – Czy to się komuś podoba czy nie, to ostatnią ostoją praworządności w Polsce oraz kontroli 700 mld zł z UE jest NIK z Marianem Banasiem na czele – dodał Jakub Banaś.
Tłumaczył, że jesienią może dojść do przyspieszonych wyborów, dlatego Kaczyński "chce wyczyścić przedpole do kampanii wyborczej". – Bo to niezależna, działająca zgodnie ze swoją misją NIK stanowi największe zagrożenie dla wyniku wyborczego PiS – stwierdził syn Banasia.
Czytaj też:
Banaś wydał oświadczenie. Zwraca się do Ziobry i Kamińskiego