Jak rządy dealują z monopolistą. Żałosne

Jak rządy dealują z monopolistą. Żałosne

Dodano: 
Szczepionka Pfizera przeciw COVID-19, zdjęcie ilustracyjne
Szczepionka Pfizera przeciw COVID-19, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Flickr / Marco Verch Professional Photographer / CC BY 2.0
2 września, dzień 549. Wpis nr 538 | Żeby zobaczyć o co w tym wypadku chodzi – trzeba wrócić do przeszłości. Gruchnęła wtedy wieść, że mamy to! W cudowny sposób po 10 miesiącach od wybuchu pandemii stworzono szczepionkę przeciwko koronawirusowi.

Radość i jednocześnie presja na zaszczepienia była ogromna. Od początku pandemii wszędzie mówiono, że tylko szczepionka nas zbawi, wyjdziemy na świat, zedrzemy maski i odszpuntujemy zamkniętą gospodarkę. A więc presja była, aby jak najszybciej. Nawet się z tego zrobił problem polityczny, bo np. u nas zarzucała opozycja rządowi, że ten stara się zbyt opieszale, podczas gdy zaraz cała Europa się zaszczepi. Bo my nie kupowaliśmy sami, tylko z europejskiej puli.

W tej euforii spodziewanego końca pandemii nikt nie zwracał uwagi na szczegóły. Chodzi o to, jakiego rodzaju umowy podpisały z producentami szczepionek państwa. Lud, popędzany przez media chciał mieć wszystko na już. Nawet celebryci się „przypadkiem” pospieszyli. Nikt nie myślał jakie to kwity podpisują rządy.

Tajne umowy

Na przełomie roku były jakieś nieśmiałe prześwity, że właściwie umowy są tajne i o co chodzi? Wysuwano argumenty, że to tajemnica handlowa. Ale jakaż to tajemnica, jak chodzi o wydawanie niebagatelnych sum publicznych nie wiadomo na jakich zasadach (tajne) nie wiadomo na co (niezbadane)? Pojawiły się sensacyjki już nawet na poziomie podstawowym – ODKRYTO ile te szczepionki w ogóle kosztują, co, okazało się, wymagało chytrych śledztw dziennikarskich z wykradaniem dokumentów włącznie. W wielu krajach Zachodu możesz (mogłeś?) wejść z ulicy do dowolnego urzędu i zażądać kopii dowolnego dokumentu z decyzją administracyjną. A tu klops – nie wjedziesz i nie dostaniesz kopii umowy, która nie dość, że kosztuje miliardy publicznych pieniędzy, to jeszcze decyduje o życiu całych społeczeństw i krajów. Było więc tajnie i poufnie.

Przeciek przyszedł z… Albanii. Tak, ktoś życzliwy wszedł w posiadanie dokumentu, umowy władz z Pfizerem. No, jest grubo. Po pierwsze już sam początek umowy wskazuje, że casus albański to standard, bo producent zastrzega się, że z powodu czasu i kosztów przedstawia powielalny wzorzec umowy, stosowany w wielu krajach. A więc to co mamy w Albanii to światowy standard. Po drugie – to pierwsza presja na rządy (nie ostatnia w tym dokumencie), żeby nie grymasić, bo inni już to samo podpisali. To jak czytanie oskarżonemu zeznań innego świadka, który za ścianą się już przyznał, więc wicie-rozumicie, nie kombinować podpisać to samo i jesteś wolny. Nareszcie, czyli w areszcie.

No to wymieńmy te kamieni milowe tego szymela. Umowa obowiązuje nawet jak się znajdzie lek na kowida (oj, tu boli producentów). Producent nie ponosi odpowiedzialności za niedostarczenie lub nieterminowe dostarczenie produktu. Pfizer sam dokonuje korekty i terminu dostaw i kupujący to z góry akceptuje. Produktu nie można zwrócić. Płatności nie można wstrzymać lub potrącić. Nie można reklamować jakości produktu. Umowa stanowi ponad prawem lokalnym. Producent oświadcza, że nie są znane długoterminowe skutki działania produktu i kupujący ma tego świadomość. Nabywca obowiązuje się bronić producenta przed jakimikolwiek roszczeniami i pozwami, Pfizer może przejąć kontrolę nad taką obroną, zaś jej koszty pokrywa kupujący. Poufność tej umowy obowiązuje na lat 10, w Izraelu na lat 30.

Klucz do pandemii

To tylko najbardziej oczywiste smaczki. Widać było, że taką umowę można przyjąć albo za łapówę, albo pod jakąś niewyobrażalną presją. Na uczelniach prawniczych umowa ta może być przykładem na wykładach o niesymetryczności stron w umowie. Jak nisko rządy musiały upaść, żeby coś takiego podpisać? Ja wiem, że mógł tu zaważyć z jednej strony instynkt stadny (wszyscy podpisali) oraz presja modulowana przez media (jak to – Niemcy już się szczepią, a nasze niezguły…). A więc biznesowo Pfizery stały na pozycji monopolistycznej, wręcz szantażowej. Po pierwsze – miały kluczyk do pandemii (okazało się zresztą, że to tylko wytrych do publicznej kasy), a więc były monopolistą na skalę światową. Zaraz to zresztą zmonetyzowały, podwyższając ceny za szczepionki, i to wręcz w kartelu wyglądającym na zmowę cenową (bo gdzie pójdziesz kotku?).

Ta sytuacja jest widomym przykładem obniżającej się pozycji państw w pandemii oraz wzrostu siły, już nie tyle ekonomicznej, co w tym przypadku wręcz politycznej, międzynarodowych korporacji. To pokazuje mizerię władz politycznych w okowach globalizmu. W tym wypadku reprezentant suwerena wziął na jego barki odpowiedzialność za własne decyzje, co do zakupu produktu wykreowanego na zbawienie świata i powrót do normalności. Za którą tak wszyscy tęsknimy. Obawiam się, że ta „normalność” będzie wyglądała tak jak ta umowa.

Bezradne państwa (oby nie skorumpowane) na łasce i niełasce globalnych korporacji. A nam, trzecim, „zewsząd nędza”.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.

Czytaj też:
Grypa a kowid. Testy zamulają
Czytaj też:
Szczepionki okiem fachowców. Tych wyklętych

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także