Czy ten zdecydowany głos pokojowego Marszu zostanie przez polityków wysłuchany? Doświadczenie pokazuje, że na ekstremizm reagują z większym szacunkiem, niż na szacunek. Takie podejście nie jest jednak społecznie neutralne.
Ustępstwa wobec nienawiści i gwałtu zachęcają do ich ponawiania, obojętność wobec moralnej argumentacji zniechęca do jej podnoszenia na forum publicznym.
Polityków w zasadzie nie było
Mam tu na myśli osoby wykonujące urzędy publiczne. Chlubnymi wyjątkami byli Mikołaj Pawlak, rzecznik praw dziecka, Robert Winnicki (który przyszedł na Marsz wraz z małymi synkami), Krzysztof Bosak, ponoć jeszcze dwóch czy trzech posłów. Honor większości ratował wiceminister Jacek Ozdoba z Solidarnej Polski. Wydawałoby się, że w ramach osławionej doktryny „rozmowy z ludźmi” podjęcie powszechnego wezwania do udziału w Marszu powinno być dla polityków większości oczywiste. Niestety, do tej pory w tych „rozmowach z ludźmi” chodzi głównie o rozmowy o wyborach, a nie o Polsce. Tymczasem opinia publiczna ma prawo oczekiwać od władzy podejmowania podnoszonych postulatów, a zawsze ma prawo do zajęcia przez władzę wobec nich publicznego stanowiska.
Konkretne sprawy
Postulaty Marszu sformułował Robert Bąkiewicz, organizator obrony kościołów w czasie jesiennych rozruchów aborcyjnych. W imieniu uczestników wezwał do niezwłocznego wznowienia prac nad wypowiedzeniem konwencji stambulskiej, do zdecydowanej odpowiedzi rządu i Sejmu na ataki władz Unii Europejskiej na polskie ustawodawstwo chroniące życie i rodzinę, do podjęcia wreszcie walki z przestępczością aborcyjną. Trzy konkretne sprawy – teraz czas na konkretną odpowiedź.