Damian Cygan: Czy zaproponowana przez Donalda Tuska zmiana konstytucji ma szansę przejść w Sejmie?
prof. Rafał Chwedoruk: To by wymagało konsensusu między PiS a PO, a dziś trudno sobie wyobrazić, żeby w łatwy sposób między tymi dwoma partiami pojawiła się zbieżność interesów. Owszem, w historii zdarzały się takie sytuacje, kiedy wielcy oponenci zgadzali się na rozwiązanie parlamentu, czy na zmianę konstytucji w bardziej oczywistych kwestiach. Obecnie o coś takiego byłoby trudno, choćby dlatego, że Platforma i PiS będą dwoma głównymi podmiotami w kolejnych wyborach. Warto zauważyć, że o ile większość wyborców PiS wpisuje się w ogólnonarodowy poziom akceptacji dla integracji europejskiej, to istnieje też mniejszościowy segment, który jest co do tego bardziej ostrożny. Gdyby zatem PiS próbował podejmować kwestię zmiany konstytucji, skomplikowałby sytuację wewnątrz obozu rządzącego, ponieważ Solidarna Polska natychmiast dostałaby temat, na którym próbuje zbudować swoją tożsamość.
Czy w związku z ostatnią kampanią polexitową przyszłe wybory parlamentarne mogą zamienić się w plebiscyt ws. członkostwa Polski w UE?
Z dzisiejszej perspektywy na pewno Platforma Obywatelska dużo by dała, aby tak się stało. Wystarczy przypomnieć sobie ostatnie wybory na prezydenta Warszawy i wynik Rafała Trzaskowskiego, który przewyższył nawet te sondażowe. Ta sytuacja pokazała, że jeden drobny wątek, związany właśnie z kwestiami europejskimi, który pojawił się tuż przed wyborami, spowodował tak wysoką mobilizację wyborców całej opozycji na rzecz Rafała Trzaskowskiego. Zatem nie ulega dla mnie wątpliwości, że PO będzie do tego dążyła, zwłaszcza poprzez obecność Donalda Tuska, który nie dysponuje zbyt wieloma innymi atutami wobec wahających się wyborców. Mogę sobie wyobrazić scenariusz, w którym to wszystko wymknie się trochę spod kontroli obu stronom, ale tylko w sytuacji, kiedy pojawią się zjawiska kryzysowe o zewnętrznych źródłach, na przykład związane z cenami energii.
Dlaczego?
Bo to może pociągnąć za sobą reakcję łańcuchową w różnych segmentach życia społecznego, włącznie z uderzeniem we wzrost gospodarczy. Do tego mamy wiele napięć ekonomicznych na świecie. Tykających bomb jest multum i każda z nich może eksplodować w każdej chwili, a co za tym idzie zmienić wektory naszej wewnętrznej dyskusji. Natomiast w ostatnich tygodniach mamy jedną wypowiedź, która jest absolutnie kluczowa dla zrozumienia polskiej polityki.
Co pan ma na myśli?
Chodzi o słowa marszałka Grodzkiego z konwencji PO, który powiedział o kwestii euro. Ta sprawa pojawi się w kolejnej kadencji Sejmu, zwłaszcza gdyby dwie główne formacje zamieniły się miejscami. Wówczas rozegra się strategiczna batalia, która nie będzie debatą nad polexitem, lecz tempem i składem uczestników pogłębiającej się integracji unijnej. Co ciekawe, o ile przewaga zwolenników członkostwa Polski w UE jest gigantyczna, o tyle w sprawie waluty euro ten podział jest już dużo bardziej subtelny. Także ten temat na pewno nas czeka, niekoniecznie wprost z hasłem polexitu.
Czy jest pan zaskoczony tak dużym zainteresowaniem sprawą udziału polityków w imprezie urodzinowej Roberta Mazurka?
Kilka miesięcy temu pozwoliłem sobie ukuć takie sformułowanie "kultura przesady" i dyskusja o urodzinach jest jej świetnym przykładem. Byłbym zaskoczony, gdyby nie było takiej reakcji na tak naprawdę błahe wydarzenie, które przecież nie jest precedensem. Jestem już na tyle sędziwym człowiekiem, że mogę z czystym sumieniem powiedzieć, iż w latach 90. dokładnie takie same historie w polskiej polityce miały miejsce. I też media zwracały na to uwagę, choć nie czyniły z tego aż takich wyrzutów. Pamiętam, jak ogłaszano domniemany romans posła ZChN z posłanką SLD (śmiech). Pewnie można by sobie dużo dworować z tego, co obserwujemy teraz, gdyby nie fakt, że tego typu tematy przykrywają naprawdę ważne rzeczy, których w ostatnich dniach i godzinach nam nie brakuje, zarówno w polityce krajowej, jak i międzynarodowej. Zatem jeśli autor tych urodzin chciał zakpić i z polityków, i z mediów, i z dużej części opinii publicznej i właściwej im przesady, to mu się udało. Tym niemniej jest to sprawa dla marszałka Sejmu i kierownictw klubów, które mają podstawy, by zadać pytanie, dlaczego nie było kogoś na posiedzeniu i w konsekwencji być może też wymierzyć drobne kary finansowe i zweryfikować realność obowiązków posłów na przyszłość, ale nic więcej.
Czytaj też:
"Mam trochę żal do redaktora Mazurka". Zaskakujący wpis BanasiaCzytaj też:
Siemoniak przerywa milczenie. "Alkoholu nie piłem, z posłami PiS żadnego kontaktu nie miałem"Czytaj też:
Sawicki: W PO rozpoczęły się dożynki