Od 2 września w części województw podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje on 183 przygraniczne miejscowości. Będzie obowiązywał 30 dni z możliwością przedłużenia o kolejne 60 dni.
O sytuacji na granicy polsko-białoruskiej mówił w rozmowie z "Wprostem" prof. Andrzej Zybertowicz. Był pytany m.in. o bezpośredni dostęp dziennikarzy do miejsc objętych rozporządzeniem prezydenta.
"Rozważyłbym okresowe akredytacje dla mediów"
– Celem wprowadzenia stanu wyjątkowego było ukrócenie przygranicznych ekscesów tych "herosów" praw człowieka. Być może gdyby nie było tyle pajacowania pod szukające sensacji media, nie wprowadzono by aż takich ograniczeń i media występujące o akredytację na relację z rejonu stanu wyjątkowego, dostawałyby zgody – ocenił.
– Oczywiście. Nie byłoby w tym nic zdrożnego. Ale nie może być tak, że media są na granicy cały czas i pokazują, jak ci wszyscy "empatyczni" politycy przedzierają się ku granicy, a okropna Straż Graniczna uniemożliwia im udzielenie pomocy chorym i wyziębionym – zaznaczył.
Na uwagę, że Litwini zapowiedzieli zorganizowanie wycieczek na granicę dla zagranicznych mediów, przyznał, że jest to dobry pomysł.
– Na dłuższą metę powinny być udzielane punktowe zezwolenia również w Polsce. Rozważyłbym okresowe akredytacje dla mediów trzymających się pewnej powagi i profesjonalizmu w relacjonowaniu sytuacji – zauważył.
Stan wyjątkowy na dłużej?
Z piątkowych doniesień "Wprostu" wynika, że prezydent Andrzej Duda zdecyduje o przedłużeniu stanu wyjątkowego.
– To decyzja prezydenta, który dysponuje szerokim zakresem informacji, w tym niejawnymi raportami odpowiednich instytucji państwa, mówiącymi o intencjach i planach agresorów, liczbie kolejnych fal migrantów, którzy mogą być przerzuceni na polsko-białoruską granicę – stwierdził prof. Zybertowicz.
– Prezydent nie musi się dzielić wszystkimi wiadomościami ze swymi współpracownikami. Część wiedzy zachowuje dla siebie –dodał.
Czytaj też:
Złe wieści dla prezydenta Dudy. "To powinno dać mu do myślenia"Czytaj też:
Łukaszenka i Putin naciskają na Polskę. Żaryn alarmuje