Ponad 70 lat temu byli tylko numerami. Doświadczyli czym jest głód, nędza i wszechobecna śmierć. Są starzy i często mocno schorowani. Ale nie narzekają. Mimo traumatycznych przeżyć, które zostaną z nimi na zawsze, głośno i odważnie mówią o tym, jak było naprawdę. Na spotkaniach z niemiecką młodzieżą opowiadają o okrucieństwie esesmanów, dymiących kominach krematoriów i paleniu sfermentowanych zwłok na stosach. Mają blisko 90 lat. Słuchacze wiedzą, że to być może jedyna i niepowtarzalna okazja, aby poznać świadectwa ocalałych z piekła.
Józef Paczyński trafił do Oświęcimia w pierwszym transporcie. Był wśród 728 polskich więźniów politycznych deportowanych do obozu 14 czerwca 1940 roku. Esesman wytatuował mu na ramieniu numer 121, który później powtarzał na apelach. Po kilku latach pobytu w niemieckiej machinie śmierci jego oprawcy dziwili się, jak to możliwe, że taki stary więzień wciąż żyje. Paczyński stanął twarzą w twarz z prawdziwym zbrodniarzem. Był fryzjerem i golibrodą Rudolfa Hössa, komendanta Auschwitz. Jego willę odwiedzał co tydzień. Na pytanie, dlaczego nie poderżnął mu gardła, musiał odpowiadać później przez resztę życia. Po wojnie uzyskał tytuł inżyniera, potem pracował jako dyrektor szkoły w Brzesku. Zmarł 26 kwietnia 2015 roku.
Historia Józefa Paczyńskiego to tylko jedno z kilku bezcennych świadectw, które znalazły się na kartach "Dobranoc, Auschwitz". Autorzy książki, Aleksandra Wójcik i Maciej Zdziarski, opisują też losy Lidii Maksymowicz, Marcelego Godlewskiego (zmarł 21 sierpnia 2015 roku), Stefana Lipniaka i Karola Tendery. Ten ostatni ciągle walczy z kłamliwym określeniem "polskie obozy zagłady". Pisał w tej sprawie do samego prezydenta USA Baracka Obamy, a niemiecką telewizję ZDF pozwał do sądu. 96-letniego byłego więźnia masowo wsparli internauci, organizując akcję #GermanDeathCamps. Jej celem jest po prostu przypomnienie prawdy – że obozy były niemieckie.
Unikatowy reportaż "Dobranoc, Auschwitz" nie powstałby, gdyby nie dr Alicja-Klich Rączka, lekarz geriatra i kierownik krakowskiej przychodni na Dietla. To ona opiekuje się byłymi więźniami. Właściwie jest dla nich jak ziemski "anioł stróż", który łączy wszystkie pięć zawartych w książce obozowych historii. Lekarka podkreśla, że tych wyjątkowych pacjentów jest z każdym rokiem coraz mniej, a w kolejnych latach odejdą następni. To ostatni moment, by ich wysłuchać. Okazją do tego niech będzie przypadająca dziś 72. rocznica wyzwolenia Auschwitz.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.