W środę Ministerstwo Zdrowia podało najnowsze dane o koronawirusie w Polsce z opóźnieniem. Jak wyjaśniono, powodem była "awaria systemu". Około godz. 11.00 poinformowano o dużym wzroście zakażeń i zgonów. W ostatniej dobie przybyło w Polsce 5559 nowych zakażaniach koronawirusem. 75 osób przegrało walkę z COVID-19.
– Dzisiejsza konferencja miała być poświęcona modernizacji i poprawie efektywności szpitalnictwa, jednak sytuacja epidemiczna wymusza na nas zmianę przedmiotu konferencji – powiedział podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski.
Poinformował, że prognozy przygotowane dla ministerstwa nie zakładały tak gwałtownego wzrostu zakażeń, z jakim mieliśmy dzisiaj do czynienia. – To odejście od stabilnego wzrostu – sytuacja staje się bardzo poważna, również widać to na danych o nowych hospitalizacjach – stwierdził.
Nie lockdown, tylko kary
– Niewątpliwie skończył się powolny, stabilny wzrost. Przyspieszyło się to wszystko wykładniczo, rozpędziła się czwarta fala. Dziś jest tych przypadków o 3 tysiące więcej niż w poprzednią środę. To jednak znacząca różnica, 75 osób zmarło – wskazuje dr Michał Sutkowski w rozmowie z wPolityce.pl.
– Moim zdaniem powinno się podejmować drastyczne kroki. Mam nadzieję, że tak się stanie – dodaje prezes Warszawskich lekarzy Rodzinnych. Sutkowski wyjaśnia: – Przede wszystkim nie tyle lockdown, co bardzo silne pilnowanie, karanie. Już nie mandaty małe, tylko duże. Nie tłumaczenie, tylko mandat. Głównie w takich miejscach, jak transport publiczny Nie możemy kpić z przepisów. Oczywiście powinniśmy się także szczepić i pilnować zasady DDM. To są rzeczy najważniejsze.
Lekarz odniósł się do osób lekceważących obostrzenia: – To jest kpina z przepisów, kpina z państwa oraz z tych, którzy się szczepią i wobec osób, którym zafundujemy koronawirusa.
Czytaj też:
Szef włoskiego Instytutu Służby Zdrowia: Zapomnijmy o odporności zbiorowej