Z opublikowanego we wtorek sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej” wynika, że zaledwie jedna czwarta pytanych jest zdania, że politycy opozycji są gotowi do przejęcia władzy i zarządzania państwem.
63,6 proc. pytanych stwierdziło, że opozycja nie jest gotowa do przejęcia władzy. Z tej puli aż 33,9 proc. wybrało opcję „zdecydowanie nie”, a 29,7 wskazało wariant „raczej nie”. Jedynie 4,7 proc. odpowiedziało, że opozycja jest zdecydowanie gotowa do rządzenia. Opcję „Raczej tak” wskazało natomiast 20,1 proc. ankietowanych. Odpowiedzi „nie wiem/trudno powiedzieć wybrało 11,6 proc. badanych.
Komentarz politologa
– Można to interpretować po pierwsze jako dalekosiężny skutek wydarzeń lat 2015-2016. Wówczas doszło do trochę bezprecedensowej sytuacji – mianowicie strategicznego osłabienia PO. Przez chwilę wydawało się, że ta partia w ogóle zniknie z polskiej polityki. Lewica w ogóle przestała funkcjonować na poziomie sejmowym. Swoista hegemonię wśród opozycji przejęły różne środowiska pozaparlamentarne – mówi prof. Rafał Chwedoruk w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Dalej ekspert wskazuje na kwestię niespójności w przekazie: – W wymiarze społecznym trzon elektoratu opozycji to wielkomiejski, liberalny elektorat, kojarzony głównie z PO. Elektorat, który jest bardzo mocno przeciwko PiS. Jednak przy dosyć wysokiej frekwencji, jaka ostatnio zdarza się w Polsce, ten elektorat nie gwarantuje zwycięstwa w wyborach – gwarantuje wygodny status formacji numer dwa w kraju. Żeby wygrać, trzeba starać się pozyskiwać inny elektorat, a co najmniej ograniczać mobilizację przeciwko opozycji. Stąd wiele komunikatów wysuwanych przez partie opozycyjne mogło sprawiać wrażenie niespójnych. PO z jednej strony musi prezentować liberalizm gospodarczy, bo tego oczekuje trzon elektoratu, z drugiej zaś strony pamiętać o tym, że wpływy buduje się także w owych słynnych Końskich itd. Trzeba z jednej strony uśmiechać się w stronę wielkomiejskiego elektoratu, a z drugiej PO ma też wyborców np. na Kaszubach czy w miejscowościach na Górnym Śląsku, gdzie rewolucji obyczajowej nikt nie oczekuje i stąd jest wrażenie niespójności.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na taką ocenę partii Tuska są według politologa personalia. – Pewnie można byłoby wymienić kwestie natury personalnej, wizerunkowej itd., gdzie nie zawsze dobrze dobierano role, gdzie często młodzi i niedoświadczeni politycy radyklanym przekazem komplikowali kampanie wyborcze – mówi rozmówca wPolityce.pl.
Czytaj też:
Fatalny sondaż dla opozycji. Lubnauer: Ludzie oglądają TVP