Zaapelował pan do medyków ws. obowiązkowych szczepień dla tej grupy zawodowej. Mówi pan, że to działanie niezgodne z prawem, a rządzący chcą zastraszyć lekarzy i pielęgniarki. Dlaczego pan tak uważa?
Rafał Piech: Wiemy doskonale, że samym rozporządzeniem nie można wprowadzić przymusowych szczepień. Art. 39 Konstytucji mówi o tym, że nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody. To jest pierwsza, podstawowa sprawa. Nie można takich rzeczy robić. Kolejną kwestią jest lawina powikłań, jaką niesie za sobą ten preparat. Dobrym przykładem są sportowcy i ludzie młodzi.
Doktor Witczak podał ciekawą analizę zdarzeń sercowych wśród profesjonalnych piłkarzy. Okazało się, że urazy związane z sercem były w tym roku znacznie częstsze, niż w latach ubiegłych. Nie możemy się zgadzać na takie rzeczy przy eksperymencie, gdy widzimy, że kraje mające 80, 90, czy ponad 90 proc. wyszczepienia wprowadzają lockdowny. Ten preparat przynosi odwrotny skutek, pomaga się rozwijać pandemii. Przecież nie wprowadza się lockdownu, kiedy służba zdrowia jest wydolna, szpitale są puste i nie ma zgonów. Wprowadza się go, kiedy służba zdrowia jest niewydolna, a to oznacza, że jesteśmy okłamywani.
W ramach ruchu ''Polska Jest Jedna'' przygotowujecie opinię prawną dla osób, które nie chcą poddać się przymusowi szczepienia. Jak to będzie wyglądało?
Musimy mieć dwie lub trzy niezależne opinie prawne, które dają poczucie bezpieczeństwa medykom i farmaceutom do tego, żeby mogli powiedzieć stanowcze ''nie''. Jeśli ich sprawa trafi do sądu, będą mieć pewność, że wygrają, gdyż działanie wobec nich podjęte jest niezgodne z prawem.
Gdyby miał pan możliwość walczyć z pandemią, jak wyglądałoby pana działanie?
W pierwszej kolejności postawiłbym na leczenie. Wiemy, że istnieją na rynku leki, które działają. Przede wszystkim amantadyna i iwermektyna. To są leki przetestowane przez wielu lekarzy na dziesiątkach tysięcy ludzi m.in. przez dr. Bodnara z Przemyśla, który wyleczył tysiące pacjentów. Gdyby nie lekarze, którzy postanowili leczyć pacjentów, mielibyśmy w Polsce o wiele więcej zgonów. To jest podstawa działania i równocześnie jest to karygodne, że władze państwowe nie chcą leczyć ludzi. Horban – bo nie chce mówić profesor – w 2009 roku zachęcał do podawania amantadyny w ciężkich przypadkach grypy. Co naglę się zmieniło? Ten człowiek nie chce podawać leku, który jest od pięćdziesięciu lat na rynku, woli stosować preparat eksperymentalny. Kolejną kwestią jest brak stosowania antybiotyków. Doskonale wiemy, że ten wirus w sytuacji gdy nie ma leczenia, a są objawy, atakuje szybko płuca i oskrzela osłabionego organizmu. Wówczas trzeba podać antybiotyk, ale nie za osiem dni, tylko natychmiast. Co jest lepsze podanie antybiotyku, czy za dziesięć dni zgon?
Zapytam pana jako dużego pracodawcę, jak postrzega pan segregację sanitarną w miejscu pracy? Ostatnio pojawiła się próba wprowadzenia ustawy dającej możliwość pracodawcy weryfikacji szczepienia pracownika, jednak zostało to zmienione na refundowane testy dla firm. Czy pan stosuje takie działanie w swoim urzędzie?
Nigdy w życiu. Nie ma takiej możliwości, żebym mógł w jakikolwiek sposób podzielić pracowników, żeby czuli się niekomfortowo. Każdy człowiek ma jakiś wybór, zwłaszcza jeśli chodzi o eksperymentalny preparat, który niesie za sobą tyle powikłań. Nigdy nikogo bym do tego nie zmusił. Zawsze będziemy stali jako ''Polska Jest Jedna'' i ja jako prezydent miasta, za wolnym wyborem. Każdy człowiek ma wolną wolę i może decydować o swoich zdrowiu. Przedstawiam takie stanowisko naczelnikom i dyrektorom podległych mi jednostek, że nie chcę słyszeć przymuszaniu pracowników do czegokolwiek.
Czytaj też:
WHO ostrzega przed Omikronem. "Wywoła dużą liczbę hospitalizacji"Czytaj też:
Nowe restrykcje w Niemczech. Obejmują również zaszczepionych przeciw COVID-19
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.