Fogiel: Nie ma mowy o ustawie, która zmuszałaby ogół pracowników do szczepień

Fogiel: Nie ma mowy o ustawie, która zmuszałaby ogół pracowników do szczepień

Dodano: 
Zastępca rzecznika prasowego Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel podczas konferencji prasowej
Zastępca rzecznika prasowego Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel podczas konferencji prasowej Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Ten projekt nikogo do niczego nie zmusza. Jego istotą jest zapewnienie bezpiecznego środowiska dla pracowników – mówi wicerzecznik PiS, poseł Radosław Fogiel w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

Widzimy sporą rozbieżność zdań w klubie parlamentarnym PiS w temacie ustawy dotyczącej szczepień pracowników. Czy będzie dyscyplina podczas głosowania?

Radosław Fogiel: Zacznijmy od tego, że nie ma mowy o ustawie, która zmuszałaby ogół pracowników do szczepień, czy nakładała obowiązek przedkładania pracodawcy zaświadczenia o szczepieniu. Ten projekt nikogo do niczego nie zmusza. Jego istotą jest zapewnienie bezpiecznego środowiska dla pracowników, umożliwienie bezpiecznego funkcjonowania przedsiębiorstw. Jak stworzyć takie bezpieczne środowisko? Poprzez testowanie i do tego się to sprowadza. A testy będą refundowane, nie będzie obciążeń dla pracowników. O ile mogę zrozumieć – choć nie muszę się z nimi zgadzać – wahania dotyczące przedstawiania zaświadczenia o szczepieniu, traktowanego jako dane medyczne, to w przypadku testów takie wątpliwości znikają. Można je raczej porównać do badań okresowych. A jeśli ktoś będzie chciał dobrowolnie okazać certyfikat covidowy, to może to zrobić, ale nikt nie będzie miał takiego obowiązku.

Czy zostaną wprowadzone obowiązkowe szczepienia dla określonych grup zawodowych? Mówi się o lekarzach, personelu medycznym oraz funkcjonariuszach służb mundurowych.

W tej chwili rozmawiamy o zawodach medycznych i ku temu się skłaniamy. Mamy do czynienia z grupą zawodową, od której zależy możliwość świadczenia pomocy medycznej. Nie możemy ponownie stanąć pod groźbą unieruchomienia całej opieki zdrowotnej z powodu zachorowań wśród medyków. Ponadto pamiętajmy, że personel medyczny bardzo często ma do czynienia z osobami o obniżonej odporności bądź ludźmi, którzy z powodów zdrowotnych nie mogą się zaszczepić. Jest to zatem jak najbardziej racjonalne.

Jak pan ocenia rozłam w Nowej Lewicy i powołanie koła PPS? Czy to może być szansa dla PiS na rozmowy z Lewicą, czy może kłopot, bo w pewnym stopniu ten rozłam wzmacniać może PO?

W pierwszej kolejności należy się cieszyć, że część lewicy, poszukując historycznych inspiracji dla nowego szyldu, postanowiła pójść w stronę PPS – przecież mogłaby im przyjść do głowy Komunistyczna Partia Polski. Patrzymy na ruchy wewnętrzne na opozycji z ograniczonym zainteresowaniem, ponieważ skupiamy się na wyzwaniach związanych z zarządzaniem państwem i realizowaniu programu, który Polacy poparli w wyborach. Jednak, jak mówią złośliwi na samej lewicy, tacy posłowie jak pani poseł Senyszyn, czy pan poseł Rozenek, nie przejawiali dotąd najmniejszych inklinacji socjalistycznych, dlatego akces do PPS, nawet dla ich kolegów wydaje się zaskakujący.

Miałem kiedyś przyjemność rozmawiać w programie telewizyjnym z panią marszałek Morawską-Stanecką i sprawiała wrażenie, że jedyne co ją interesuje to bycie ''antyPiSem'' w stylu bardzo ''platformianym''. To jest pewnie kwestia rozczarowania, że część lewicy jednak postanowiła zerwać z koncepcją ''opozycji totalnej'' i jest w stanie w sposób merytoryczny rozmawiać na sali sejmowej. Musimy przyznać, że postawa części klubu Nowej Lewicy różni się od tego, co oglądaliśmy w poprzedniej kadencji i może to niektórym politykom, którzy tworzą PPS nie pasowało.

Jak pan ocenia nagrania z udziałem m.in. Seweryna Blumsztajna, który profanuje ''Balladę o Janku Wiśniewskim'' poprzez wyśmiewanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego?

Widziałem fragmenty tego nagrania. Po pierwsze, jeżeli członkowie Towarzystwa Dziennikarskiego spotykają się towarzysko we własnym gronie i głównych tematem ich rozmów jest Jarosław Kaczyński, to widzimy, jak wielkie znaczenie w polskiej polityce ma Jarosław Kaczyński oraz Prawo i Sprawiedliwość. Po drugie, materiał z nagrania przywołuje różne filmowe skojarzenia. Pamiętamy kontrowersyjną scenę z ''Psów'', gdy SB-ecy śpiewając tą samą pieśń, którą przerobił Seweryn Blumsztajn, nieśli na drzwiach swojego pijanego kolegę. Należy zadać pytanie, jaka jest mentalność ludzi z Towarzystwa Dziennikarskiego, jeśli postanowili iść podobną drogą? Nasuwa mi się też skojarzenie z dialogiem z ''Rozmów kontrolowanych'', gdy pada pytanie, o termin wigilii:

- Kiedy urządzacie?
- Dwudziestego czwartego.
- Aha, znaczy jeszcze przed świętami.

A później pojawia się konstatacja „Najważniejsza jest tradycja. Podzielimy się jajeczkiem”. Jeżeli sami uczestnicy organizują tego typu „przedświąteczne” spotkanie i nazywają je „śledzikiem'', to takie skojarzenia są naturalne.

Czytaj też:
Morawiecki w Brukseli: Walczymy o bezprecedensową w historii obniżkę
Czytaj też:
Prof. Kuna: Z punktu widzenia naukowego certyfikaty nic nie dają

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także