Prof. Kuna: Z punktu widzenia naukowego certyfikaty nic nie dają

Prof. Kuna: Z punktu widzenia naukowego certyfikaty nic nie dają

Dodano: 
prof. Piotr Kuna
prof. Piotr Kuna Źródło:swiatlekarza.pl
Certyfikaty są pewnego rodzaju sposobem przymuszenia niezaszczepionych do podjęcia decyzji o zaszczepieniu, a nie rzeczywistym działaniem mającym na celu walkę z pandemią – mówi prof. Piotr Kuna, kierownik II Katedry Chorób Wewnętrznych UM w Łodzi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

Czwarta fala pandemii koronawirusa w Polsce przybiera na sile. Rząd zdecydował się na powrót do części obostrzeń. Czy to jest dobra droga?

Prof. Piotr Kuna: Doskonale rozumiem działania rządu. Nie ma tak szybkiego spadku liczby zakażeń, jak moglibyśmy się tego spodziewać po ubiegłym roku. Trzeba jednak zaznaczyć, że w ostatnich dniach liczba zakażeń spadła o 10 proc. w stosunku tydzień do tygodnia. Nadal jest bardzo wysoka liczba pacjentów w szpitalach i wysoka liczba pacjentów, którzy umierają i mają dodatni wynik na obecność koronawirusa. Wprowadzone obostrzenia mogą chwilowo zmniejszyć liczbę zakażeń ale w niewielkim stopniu. Nie ma dowodów, żeby gdziekolwiek na świecie zadziałały tego typu ograniczenia. Prawda jest taka, że prędzej czy później wszyscy się zetkniemy z wirusem.

W takim razie jakie działania należy podjąć?

Szczepić i jeszcze raz szczepić. Mało tego uważam, że do czasu opracowania ulepszonych wersji szczepionek, rząd już powinien pozwolić na podanie 4 dawki szczepionki osobom, które nie wytworzyły dobrej odporności po 3 dawkach. Na dzień dzisiejszy nie mamy innego skutecznego sposobu walki z hospitalizacjami i zgonami. Sam fakt wykazania zakażenia o niczym nie świadczy. Jako przykład można wskazać sytuację Polki, która wyleciała do Chin. Nie miała żadnych objawów, opuściła Polskę z ujemnymi wynikami badań, a na miejscu okazało się, że ma dodatni wynik, a dzień później, że ma ujemny. To pokazuje, że raportowanie tego, że ktoś ma dodatni wynik, może być obarczone wysokim prawdopodobieństwem błędu. Jedyne twarde dane jakie posiadamy, to wysoka liczba hospitalizacji i zgonów.

Szczepionki to jedno. Czy można podjąć inne działania, które pomogą walczyć z pandemią?

Podam przykład, który możemy opierać na dowodach w postaci statystyk. Kraje, które zastosowały restrykcyjny lockdown – za wyjątkiem Chin, które są szczególnym przykładem – mają najwyższy odsetek nadumieralności i zgonów nadmiarowych wobec COVID-19 na świecie. Państwa stosujące miękkie metody walki z wirusem mają najmniej nadmiarowych zgonów i najmniejszy procent generalnie wszystkich zgonów w stosunku do innych państw. Warto się temu przyjrzeć i odpowiedzieć na pytanie, dlaczego twardy lockdown w sensie populacyjnym nie przynosi efektów? Owszem, może coś zmienić pod względem liczby zakażeń, jednak dla mnie jako lekarza, to nic nie znaczy. Może okazać się, że będzie więcej zgonów w innych obszarach. Trzeba patrzeć na ten problem w sposób kompleksowy i holistyczny.

Coraz częściej podejmowany jest temat wprowadzenia tzw. certyfikatów covidowych. Pytanie, czy takie działania ma sens, jeśli osoby zaszczepione również zarażają?

Z punktu widzenia naukowego certyfikaty nic nie dają. Mogą chronić osoby niezaszczepione, jednak to nie ma nic wspólnego z osobami zaszczepionymi. Podam kolejny przykład. Posiadamy dane, z których wynika, że niektóre szczepionki w ogóle nie chronią przed zakażeniem wariantem Omikron, a nawet te najlepsze chronią w zaledwie 40 proc. Oczywiście osoby zaszczepione też się będą zarażały i będą przenosić wirusa. Certyfikaty są pewnego rodzaju sposobem przymuszenia niezaszczepionych do podjęcia decyzji o zaszczepieniu, a nie rzeczywistym działaniem mającym na celu walkę z pandemią.

W Polsce większość osób przebywających w szpitalach lub umierających z powodu koronawirusa, to osoby niezaszczepione. Jednak jak pokazują np. dane z Belgii, w tym kraju większość hospitalizowanych to osoby zaszczepione. Z czego to wynika?

Trzeba spojrzeć inaczej na dane. Jeśli mamy populację osób, która w 90 proc. jest zaszczepiona, to zostaje 10 proc. niezaszczepionych. Nie wierzę, żeby grupa niezaszczepionych nie miała kontaktu z wirusem, dlatego ci ludzie muszą mieć odporność. Dziwię się polskim danym. Dane naukowe z kontrolowanych badań pokazują, że nie do końca jest prawdą, że umierają tylko osoby niezaszczepione. W najnowszych badaniach amerykańskich z wariantem Delta, pokazano, że prawie 30 proc. osób umierających to osoby zaszczepione. Jeżeli weźmiemy populacje, gdzie prawie wszyscy są zaszczepieni to tam też są zgony. W Islandii, Szkocji czy Portugalii, gdzie mamy prawie 100 proc. zaszczepienia zgonów jest mało ale są, więc możemy powiedzieć, że w tych krajach tylko osoby zaszczepione umierają. To gra faktami, jak się nie analizuje przyczyn tylko skutek. To niestety typowe dla wielu różnych decyzji i zachowań w tej pandemii.

W jakim zakresie chroni szczepionka?

W zależności od populacji różnie to wygląda. To nie jest jednorodne. Nie wszędzie ochrona przed zgonem u zaszczepionych jest tak dobra jak w Polsce, w oparciu o dane prezentowane przez Ministerstwo Zdrowia. W innych krajach ochrona po szczepieniu jest dużo gorsza i przyznam szczerze, że nie jestem w stanie zrozumieć z czego to wynika, prawdopodobnie jest to zespół wielu czynników.

Czytaj też:
Włochy: Jesteśmy gotowi zaszczepić wszystkie dzieci
Czytaj też:
Wzrost zgonów na COVID-19. Piecha: Wszystkie metody powinny być wykorzystane


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także