Zablokowanie konta Konfederacji na Facebooku wywołało lawinę komentarzy na temat cenzury w internecie. W jaki sposób należy z nią walczyć?
Janusz Cieszyński: Przede wszystkim trzeba wskazać, że ta sytuacja jest cenzurą prewencyjną, a zatem czymś, co jest zakazane przez polską konstytucję. W związku z tym podjęliśmy niezwłocznie działania, które mają na celu wsparcie partii w przywróceniu jej profilu w mediach społecznościowych. Zrozumiałe jest, że można usuwać jakieś konkretne wpisy, jeżeli one łamią regulamin albo powielają nieprawdziwe informacje na temat walki z pandemią, nie może być natomiast zgody na to, żeby usuwać cały profil, bo to jest pozbawianie legalnie działającej partii politycznej możliwości kontaktu ze swoimi wyborcami.
W podobnym tonie wyraził się premier Morawiecki. Nie brakuje jednak polityków po lewej stronie sceny politycznej, którym odpowiada taki obrót spraw.
Myślę, że to jest przedwczesna satysfakcja, ponieważ zgoda na coś takiego jest de facto zgodą na to, że anonimowa i działająca poza kontrolą demokratyczną organizacja może podejmować decyzje, które w istotny sposób wpływają na sytuację polityczną w Polsce. Na to nie powinno być zgody. Trzeba mieć choćby odrobinę wyobraźni i wiedzieć, że jeżeli dzisiaj spotkało to Konfederację, to jutro może spotkać Lewicę, jeżeli po drugiej stronie przekręci się wajcha i komuś spodoba coś innego.
Jakie decyzje zamierza podjąć rząd w tej sprawie?
Działania są po stronie samej Konfederacji i Facebooka. My natomiast jeszcze tego samego dnia, w którym usunięto konto partii, wysłaliśmy pismo, w którym popieramy starania o to, żeby ten profil został przywrócony. To jest też asumpt do prac na forum unijnym, ponieważ obecnie toczą się prace nad regulacjami, które mówią o tym, jakie obowiązki powinny mieć wielkie koncerny internetowe. Jestem w kontakcie z naszymi partnerami z innych krajów unijnych i wskazuję na to, obecna sytuacja nie powinna mieć miejsca. To są zbyt poważne rzeczy, żeby oddawać kontrolę nad dostępem do informacji wielkim korporacjom.
Francuska Krajowa Komisja ds. Informatyki i Wolności (CNIL) nałożyła wielomilionowe kary na Google i Facebook. Śledczym nie spodobała się polityka popularnych „ciasteczek”. Czy podobne działania powinny zostać podjęte również przez polskie władze?
To jest trochę inna sytuacja, ale w Polsce istnieją takie same organy i liczę na to, że one też patrzą, co się dzieje za granicą i być może ośmielone przykładem francuskim pójdą naprzód z podobnymi sankcjami w naszym kraju, jeżeli oczywiście występuje takie naruszenie prawa. Wszyscy muszą mieć równe warunki funkcjonowania i trzeba analizować, czy te duże koncerny nie pozwalają sobie na coś, co jest niezgodne z polskim czy europejskim prawem.
Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało przyspieszenie prac nad projektem mającym poszerzyć wolność słowa w internecie. Od jakich rozwiązań należałoby zacząć Pańskim zdaniem?
Pod tym względem polska ustawa powinna być zharmonizowana z tym, co jest zawarte w europejskiej regulacji Digital Services Act. Projekt, który przygotował pan minister Sebastian Kaleta, jest tak naprawdę wdrożeniem przez Polskę założeń tego dokumentu. Jestem jak najbardziej za tym, żeby takie szczegółowe rozwiązania były zawarte w polskim prawodawstwie. Trzeba natomiast mieć świadomość tego, że jeżeli będziemy działać w sposób nieskoordynowany z innymi krajami Unii Europejskiej, to nasza siła przetargowa jest ograniczona. Dlatego cieszę się, że te rozwiązania, które zaprezentował pan minister Kaleta i będziemy wspólnie pracować nad tym, aby ono było jak najbardziej skuteczne.