Applebaum i Tusk. Co mogło pójść nie tak?

Applebaum i Tusk. Co mogło pójść nie tak?

Dodano: 
Donald Tusk (PO)
Donald Tusk (PO)Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Zuzanna Krajewska | Za dużo jest w nas samych Kasandr zawodzących – lamentuje na wstępie "Wyboru" Donald Tusk. Jesteśmy bliżej, niż nam się wydaje zakrętu historii – wtóruje mu dzielnie Anne Applebaum. I tak przez 309 stron.

Zapowiada przez proroków, upragniona przez naród, nowa książka (współautorstwa) Donalda Tuska „Wybór” wyszła przed świętami Bożego Narodzenia. Może trochę pominięta, ale stanowi jednak symboliczne podsumowanie roku, kiedy zbawca kraju wrócił na łono polskiej sceny politycznej.

"Wybór" Tuska i Applebaum

"Wybór" to zapis rozmów byłego szefa Rady Europejskiej, obecnie ponownie szefa PO z dziennikarką Anne Applebaum. Rozmowy są "świeże", bo z sierpnia 2021 roku (z aktualizacjami z listopada) i uniwersalne, gdyż – jak zachwala wydawca – Applebaum i Tusk „oprowadzają nas po kluczowych problemach dzisiejszego świata”. Wydaje mi się jednak, że ta książka to coś więcej, a mianowicie encyklopedyczny przykład zamkniętej bańki, w której poruszają się politycy Platformy oraz krewni i znajomi króliczka.

Czym więcej zajmują się Applebaum i Tusk? Na pierwszy ogień poszła epidemia COVID-19 i wyznania byłego szefa RE poświęcone jego powrotowi do Polski. W kolejnej „szczerej” książce Tusk przyznaje, że kiedy zaczęła się epidemia, z czarnych myśli wyciągnęła go właśnie potrzeba walki o demokrację i świadomość, że nie można tracić wiary (do zobrazowania tej cnoty polityk posłużył się historią dramatycznej śmierci austriackiego poety Stefana Zweiga, subtelnie porównując współczesne czasy do realiów II wojny światowej).

– Unia przyzwalając na permanentne łamanie praworządności przestawała być sobą – tłumaczy Tusk, ubolewając nad „węgierskim odwrotem od demokracji”. Klasycznie jednak polityk nie odnosi się do konkretnych wydarzeń, ale nader chętnie używa takich sformułowań, jak "kieszonkowy dyktator", "pochwała autorytaryzmu" czy – najgorszy możliwy grzech władzy – nacjonalizm. Podobnych, mniej lub bardziej prawdziwych i/lub zabawnych zwrotów (przede wszystkim) wobec Polski i Węgier w książce jest zatrzęsienie, a jednoznaczne stawianie PiS-u (bądź Fideszu) jako symbolu zła kłuje w oczy. Zasada, że jesteś z nami, albo jesteś w błędzie sprawdziła się dla Platformy tak wiele razy, więc czy można winić Tuska, że uderza w drzwi swojego twardego elektoratu?

Unia, czyli my 

Applebaum i Tusk w „Wyborze” raz po raz powtarzają też hasła, w których mieszając fakty z poglądami, przekazują czytelnikowi paczki, które ten przyjmuje, albo odrzuca, stając się zdrajcą narodu oraz, co bardziej istotne, demokracji.

Rozpaczając nad brakiem przywiązania Europejczyków do Unii Europejskiej (jak przyznają zasmuceni interlokutorzy, Europejczycy, o zgrozo, bardziej niż z UE, utożsamiają się z narodami i religiami), Tusk ze smutkiem przyznaje, że zdaje sobie sprawę z tego, iż „nie ma czegoś takiego, jak intensywne przeżywana tożsamość europejska”. Ponownie wtóruje mu Applebaum, która w dramatycznej wymianie zdań pyta: „Czy to, że nie czujemy wobec Unii Europejskiej autentycznych emocji, skazuje ją na obumarcie? Skończy po prostu jako organizacja międzynarodowa?”.

Na pocieszenie wobec tej perspektywy, były premier przyznaje, że licząc medale w czasie igrzysk olimpijskich, poza polskimi sukcesami, liczy także „ile medali mamy jako Unia”. – W ten sposób realizuję marzenie o potędze "naszej reprezentacji" – wyznaje. Dzięki takim właśnie fragmentom czytelnik może dowiedzieć się, krok po kroku, jak powinien widzieć Polskę, wspólnotę europejską oraz, czego mu nie wolno.

Smoleńsk, czyli katastrofa

Na ponad 300 stronach książki nie mogło też zabraknąć wywodów na temat katastrofy smoleńskiej, a dokładnie jasnych rozstrzygnięć w sprawie katastrofy z 10 kwietnia.

Mieszając bowiem (ponownie) fakty z poglądami, Applebaum podkreśla, że od początku nie rozumiała, jak ludzie mogą wierzyć w „szalone i dziwaczne” teorie na temat zamachu, skoro „widzieliśmy co się działo na pokładzie tupolewa”. – Myślałam, że w zamach może uwierzyć co najwyżej margines społeczeństwa, garstka obłąkanych – stwierdza dziennikarka.

Na łamach książki, na około 30 stronach, rozwiązana zostaje więc także zagadka, która zaiste od ponad 10 lat dzieli Polaków. I to w łatwym do przełknięcia, zgrabny pakiecie dla elektoratu.

W oczekiwaniu na więcej

Niewątpliwym plusem „Wyboru” są anegdoty i wspomnienia – zarówno Tuska, jak i Applebaum, które dotyczą ich podróży oraz spotkań z politykami i pisarzami. Pokazujące one ciekawe, ludzkie oblicze osób ze świecznika. Były premier w jednej z opowieści dokładnie opisuje np. swoje odczucia względem prezydenta Władimira Putina oraz okoliczności słynnej rozmowy na molo w Sopocie (ubolewając przy tym, że wokół niewinnej wymiany zdań „nakręcono wielką aferę”). W innej mówi o swojej znajomości z Orbanem, czy spotkaniu z Trumpem. W tym kompleksowym dziele nie brakuje więc także elementów humorystycznych, a upatrujący w Tusku nadziei dla polskiej polityki, odnajdą w „Wyborze” uspokajający poradnik przetrwania w trudnych czasach.

Czytelników, dla których przeszło 300 stron to za mało, może również uspokoić fakt, że na pierwszych stronach książki Tusk informuje, że przez chwilę myślał o napisani autobiografii i chociaż na razie się na to nie zdecydował, to niewątpliwie kiedyś nadejdzie czas na trzecie dzieło cyklu.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także