Sadowski: Wejście do strefy euro niczego nie zmienia na lepsze

Sadowski: Wejście do strefy euro niczego nie zmienia na lepsze

Dodano: 
Prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski
Prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski Źródło: PAP / Leszek Szymański
Przykład Polski w czasie przywoływanego krachu jednoznacznie rozstrzygnął korzyści z posiadania własnej waluty, o ile jej wartość jest strzeżona – mówi Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Elżbieta Ostrowska, kandydatka do RPP zgłoszona przez PiS uważa, że przyjęcie euro byłoby korzystne dla Polski. W jej ocenie ''wejście do strefy euro miałoby dużo pozytywnych rezultatów - nie tylko z punktu widzenia gospodarczego, ale również z punktu widzenia przeciętnego obywatela, jeśli chodzi o turystykę, koszty transakcyjne''. Zgodzi się pan z taką opinią?

Andrzej Sadowski: Wejście do strefy euro jest zobowiązaniem międzynarodowym przyjętym przez nasze władze, ale szczęśliwie bez określonego terminu. Przed składaniem deklaracji o przyjęciu euro warto sięgnąć do unijnych raportów o skutkach jego przyjęcia oraz do raportu Narodowego Banku Polski z 2004 r. na temat korzyści i kosztów przystąpienia Polski do strefy euro.

Po doświadczeniach ponad dwóch dekad widać, że przyjęcie euro przez kraje UE było sukcesem, ale wyłącznie politycznym. Przypomnijmy, że euro było przede wszystkim instrumentem integracji politycznej, która była i jest głównym celem europejskiej biurokracji. Państwa, które przyjęły euro zanotowały zauważalne obniżenie tempa wzrostu gospodarczego, a z drugiej strony nawet skokowy wzrost bezrobocia. Jednocześnie kraje te nie odniosły tych korzyści, na które wskazywano w raporcie NBP, czyli zmiana kolorów farby na banknotach, które są w obiegu nie zwiększyła sama z siebie wzrostu gospodarczego, ani też nie uporządkowała finansów publicznych, wręcz przeciwnie. Grecja jest przykładem, że mając euro można zbankrutować. Euro potraktowano jako odnowienie religii złotego cielca, do którego zaczęto modlić się o dobrobyt. Spekulacyjny krach finansowy 2007-2008 roku udowodnił, że euro nie jest tzw. bezpieczną.

Posiadanie własnej waluty jest korzystniejsze?

Przykład Polski w czasie przywoływanego krachu jednoznacznie rozstrzygnął korzyści z posiadania własnej waluty, o ile jej wartość jest strzeżona. Pytania, jakie należy zadać kandydatom do RPP w przypadku euro powinny być pogłębione, ale wymagają wiedzy i pytających, jak i samych kandydatów. Euro to nie jest sprawa terminu jego przyjęcia i kursu wymiany, tylko sprawa bezpieczeństwa finansowego i gospodarczego Polski. Dlatego ważna jest wiedza, a nie ideologiczne, czy wręcz religijne podejście do euro.

W jakiej sytuacji gospodarczej powinna być Polska, żeby myśleć o przyjęciu euro?

Gdyby przyjęcie euro, tak jak twierdził raport NBP, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki następnego dnia podniosłoby wszystkim Polakom poziom życia, to pierwszy byłby za. W Panamie konstytucyjnie równorzędną walutą do narodowej balboa jest dolar USA. Nawet konstytucyjna gwarancja dla dolara nie spowodowała, że Panama stała się USA. Kilka lat temu władze Panamy próbowały dopisać do konstytucji jeszcze euro. Wycofano się z tego zamiaru, bo skoro dolar nie podniósł poziomu życia w Panamie do amerykańskiego, to euro nie ma takiej mocy sprawczej.

Przyjęcie euro miałoby jakiekolwiek uzasadnienie w sytuacji, kiedy poziom rozwoju gospodarczego w Polsce byłby zbliżony do poziomu Niemiec. Wspólna waluta w państwach o podobnym poziomie rozwoju nie szkodziłaby. Lata krachu po 2007 r. udowodniły, że różny poziom rozwoju gospodarczego w strefie euro powoduje, że kraje mają zupełnie inne potrzeby jeśli chodzi o szybkość tempa rozwoju swoich gospodarek. Uśrednianie stóp procentowych szkodzi zarówno gospodarce niemieckiej, jak i hiszpańskiej. Dla Niemiec rozwój w granicach błędu statystycznego i powyżej niego, czyli 1-2 proc. jest wystarczający, żeby utrzyma przewagę nad innymi krajami. Hiszpania, Portugalia, czy Włochy potrzebują wzrostu znacznie wyższego, przynajmniej na poziomie 5-6 proc. Dlatego te same stopy procentowe w strefie euro szkodą jednym i drugim, co było jedną z lekcji 2007 r. Państwa strefy euro nie wyszły jeszcze z kryzysu tego roku mimo bilionów dodatkowo wpompowanych euro w ich gospodarki. Warto znać tak elementarne informacje o euro i nie taktować przyjęcia tej waluty jako sposobu do uwolnienia się od odpowiedzialności za własne państwo.

Czytaj też:
Niemiecka gazeta: Nord Stream 2 to przygotowanie do wojny
Czytaj też:
Emilewicz: Polska zyskuje na pandemii

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także