Porozumienie zawarte w Pradze przez premiera Mateusza Morawieckiego i szefa czeskiego rządu Petra Fialę kończy wielomiesięczny spór o kopalnię Turów. Kompromis zakłada spełnienie przez Polskę szeregu warunków. Z kolei Czesi zobowiązali się do wycofania pozwu przeciwko Warszawie złożonego w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Ugoda została przez polityków obozu rządzącego uznana za duży sukces premiera Morawieckiego. Z kolei opozycja wytyka rządowi nie tylko fakt konieczności zapłaty Czechom odszkodowania, ale także uiszczenia kar nałożonych przez TSUE.
Grodzki: Broń nas Boże od takich sukcesów
Marszałek Senatu pytany przez dziennikarzy o porozumienie w Turowie odparł, że już dawno można było załatwić tę sprawę polubownie.
– Przypomnę te buńczuczne zawołania "ani złotówki, nie ustąpimy", tymczasem efekt finalny tego sukcesu w cudzysłowie jest taki, że płacimy 45 milionów euro Czechom, płacimy ponad 70 milionów Unii Europejskiej i robimy dokładnie to, co było wskazywane przez Czechów trzy lata temu – powiedział Tomasz Grodzki.
– Jeżeli takie sukcesy rządu PiS-u, które znowu nas - podatników - będą kosztowały setki milionów euro, nazywamy sukcesami, to broń nas Panie Boże od takich "sukcesów" – dodał polityk Platformy Obywatelskiej.
Czechy wycofują skargę
W trakcie konferencji prasowej w Nowej Sarzynie szef rządu poinformował, że Polska zapłaciła już Czechom 45 milionów euro, co było przewidziane w umowie. – W ślad za tym Republika czeska wycofała swój wniosek, swoją skargę do instytucji europejskich i to kończy całkowicie sprawę – podkreślił.
Mateusz Morawiecki zapewnił, że Polska zamierza skorzystać ze wszystkich możliwych środków odwoławczych, by uniknąć płacenia kary TSUE. – Nasi prawnicy w stałym przedstawicielstwie w Brukseli przy Komisji Europejskiej analizują to pod każdym względem i pojawiają się pewne możliwości – zdradził.
Czytaj też:
Czechy wycofały swoją skargę w sprawie Turowa. "To kończy całkowicie sprawę"Czytaj też:
Porozumienie ws. Turowa. Kempa: Nie ulegliśmy szantażom