– Mamy początek końca pandemii – zapowiedział na konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski. – W lutym wyczerpie się poważne zagrożenie dla systemu opieki zdrowotnej, mam nadzieję, że w marcu będziemy mogli podejmować odważne decyzje o znoszeniu restrykcji – stwierdził minister zdrowia.
Resort zdrowia zdecydował się na wprowadzenie zmian w kwestii izolacji i kwarantanny. Od 15 lutego izolacja będzie trwała tydzień, a nie jak obecnie 10 dni. Zmiana dotyczy także domowników. Będą oni objęci kwarantanną jedynie do momentu izolacji osoby, u której potwierdzono zakażenie. Ponadto zlikwidowana zostanie tzw. kwarantanna z kontaktu.
Jednocześnie minister edukacji Przemysław Czarnek zapowiedział przyspieszenie o tydzień powrotu uczniów do nauki stacjonarnej.
"Chcemy znosić coś, czego nie ma"
– Za mało mamy uodpornienia w populacji. Sytuacja wymagałaby trochę ostrożniejszego podejścia, ale presja innych czynników jest taka, jaka jest – mówi prof. Włodzimierz Gut portalowi wPolityce.pl.
– W czasie wyścigu nie zmienia się konia. Ma pan teraz wyraźny spadek zakażeń? Bo spadek czy wzrost w zakresie 10 proc. oznacza po prostu sytuację stabilną. Rozluźnienie w sytuacji stabilnej co najwyżej może prowadzić do destabilizacji – stwierdza.
Wirusolog dodaje: – Odważne decyzje można podejmować, jak ma się uodpornione powyżej 70 proc., a najlepiej 80 proc. populacji. Jak słyszę słowo "restrykcje", to dostaję zajadów ze śmiechu, bo jakie restrykcje obowiązują w Polsce? Praktycznie mamy znosić coś, czego nie ma. A skrócenie kwarantanny czy izolacji ma sens, jeśli dotyczy organizmów przygotowanych wcześniej na zakażenie. Czyli albo tych, którzy już przechorowali, albo tych, którzy zostali zaszczepieni. Natomiast dla pozostałych jest to po prostu wypuszczenie ludzi siejących wirusa w populację i tyle.
Czytaj też:
Prof Flisiak: Trzeba zmierzać do całkowitej likwidacji kwarantanny