Polski premier w tekście opublikowanym przez czeski portal pisze, że konflikt zbrojny stał się realną możliwością. "Dla wielu pokoleń młodych Polaków i Europejczyków wybuch wojny nie był nigdy tak bliską perspektywą" – czytamy. Morawiecki podkreśla, że agresywna postawa Rosji na Ukrainie nie jest iluzją, ale zapowiedzią nowego rozdziału w historii świata zachodniego.
"Rosja po raz kolejny próbuje naruszyć integralność terytorialną Ukrainy. Kwestionowanie granic suwerennego państwa oznacza jedno – zamach na europejski pokój (...) Powinniśmy dziś spojrzeć prawdzie w oczy" – apeluje.
"Władimir Putin rozgrywa europejskie słabości i kryzysy z cyniczną precyzją. Niestety duża część europejskich elit wyspecjalizowała się w zakładaniu klapek na oczy, chroniących je przed jaskrawością odradzających się rosyjskich ambicji mocarstwowych" – pisze dalej Morawiecki i zauważa, że przypadek byłego niemieckiego kanclerza Gerharda Schroedera jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. "Na długiej liście współpracowników Gazpromu, Łukoilu, Rosnieftu czy spółek budujących Nord Stream 2 znajdujemy byłych kanclerzy, premierów, szefów dyplomacji, prezydenckich doradców i ministrów" – wylicza.
PMM: Rosja nie ma szacunku dla prawa
Mateusz Morawiecki uważa, że według Putina Ukraina jest nieodłączną częścią rosyjskiego świata. "Dla Władimira Putina nie ma miejsca na wolną i niepodległą Ukrainę. A to oznacza, że putinowska Rosja nie ma również szacunku dla pokoju i prawa międzynarodowego. Cel Putina wydaje się jasny – sprawić, by Zachód zrezygnował ze wspierania Ukrainy i zostawił ją na pastwę Rosji" – pisze premier.
Jak podkreśla gazociąg NS2 świadczy o tym, że scenariusz Putina ma w Europie swoich zwolenników. "Ten samobójczy dla europejskiej polityki energetycznej projekt kładzie się cieniem na niemieckiej polityce. Dzięki niemu Gazprom będzie kontrolował przepływ gazu w Europie, uzależniając dostawy od politycznych decyzji" – napisał premier Morawiecki.
Polityk podkreśla, że dziś potrzebna jest solidarność i współpraca całego kontynentu, a "Europa oraz jej transatlantyccy partnerzy powinni potraktować wydarzenia na wschodniej granicy Unii Europejskiej jako – być może ostatnie – memento".