Zełenski: Zadzwoniłem do Orbana. Bał się

Zełenski: Zadzwoniłem do Orbana. Bał się

Dodano: 
Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy
Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy Źródło:Instagram
Premier Węgier będzie musiał wybrać między Rosją a innym światem – powiedział o Viktorze Orbanie ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski.

– Chciałem nawiązać z nim (Orbanem - red.) relację, zadzwoniłem do niego, zaprosiłem na spotkanie. Bał się, jestem tego pewien. Boi się wpływu Federacji Rosyjskiej na jego państwo. Ten wpływ istnieje, czy mu się to podoba, czy nie – powiedział Zełenski, cytowany we wtorek przez agencję Interfax-Ukraina.

Według niego Orban "będzie musiał wybrać między Rosją a innym światem". – Może powiedzieć, że wybiera Węgry, ale Węgry też są częścią reszty świata – ocenił prezydent Ukrainy, dodając, że jego zdaniem Węgry pozytywnie postrzegają Ukraińców.

Orban nie chce zaostrzenia stosunków z Rosją

Rząd w Budapeszcie jest ostatnio krytykowany przez część krajów, ponieważ nie chce się zgodzić na zaostrzenie sankcji wobec Rosji w postaci wprowadzenia unijnego embarga na rosyjską ropę i gaz, a także na transport zachodniej broni przez terytorium Węgier.

Kraj rządzony przez Orbana jest w całości uzależniony od importu rosyjskich surowców energetycznych. We wrześniu ubiegłego roku Węgry zawarły dwie długoterminowe umowy z Gazpromem, które przewidują dostawy 4,5 mld metrów sześciennych gazu rurociągami przez Serbię i Austrię z pominięciem Ukrainy.

W przemówieniu wygłoszonym po niedzielnej wygranej Fideszu w wyborach parlamentarnych Orban nazwał Zełenskiego przeciwnikiem. Ukraińskie MSZ, komentując słowa premiera Węgier stwierdziło, że Orban "nie ma podstaw, by twierdzić, że musiał walczyć z prezydentem Ukrainy na drodze do zwycięstwa w wyborach", bo "ani Ukraina, ani jej prezydent nie brali udziału w kampanii politycznej na Węgrzech".

Czytaj też:
Tusk: Dosyć sojuszu z politykiem, który buduje piątą kolumnę Putina w Europie
Czytaj też:
Kontrowersyjne słowa Orbana. Jest komentarz z PiS

Źródło: Interfax-Ukraina / CNN / Reuters
Czytaj także