Jakub Wiech: Rosjanie znaleźli sposób na obejście sankcji UE

Jakub Wiech: Rosjanie znaleźli sposób na obejście sankcji UE

Dodano: 
Władimir Putin, prezydent Rosji
Władimir Putin, prezydent Rosji Źródło:Wikimedia Commons
Żądając płatności za gaz w rublach, Rosja może rozgrywać wewnętrzny konflikt w UE – mówi DoRzeczy.pl Jakub Wiech, ekspert ds. energetyki i zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24.

Damian Cygan: "Financial Times" podał, że spółki z Niemiec, Austrii, Słowacji i Węgier są gotowe płacić za rosyjski gaz w rublach. Czy to będzie złamanie unijnych sankcji?

Jakub Wiech: Według ustaleń "FT", te spółki przygotowują się na razie do otwarcia kont w Gazprombanku zarejestrowanym w Szwajcarii. Wśród tych firm są niemiecki Uniper i austriacki OMV, czyli dwaj najwięksi odbiorcy rosyjskiego gazu w Europie.

Mechanizm zapłaty za gaz przedstawiony przez Rosjan polega na tym, że spółki mają płacić w euro, a Gazprombank będzie przewalutowywał te środki na ruble. To jest więc sposób na obejście unijnych sankcji finansowych, jakie ciążą na podmiotach rosyjskich, ale pod względem prawnym nie dojdzie do ich złamania.

Oczywiście nie wszystko, co legalne, jest uczciwe. Dlatego postępowanie tych spółek to wyłom w solidarności europejskiej, zwłaszcza że następuje po decyzji Gazpromu o wstrzymaniu dostaw gazu do Polski i Bułgarii, co jest złamaniem kontraktów.

Jakie cele chce osiągnąć Rosja, żądając płatności za gaz w rublach?

Po pierwsze, wzmocnić kurs rosyjskiej waluty. Po drugie, chodzi o pewien parasol sankcyjny, roztoczony wokół Gazprombanku, bo wiadomo, że podmiot odpowiedzialny za obsługę transakcji gazowych, który będzie kontrahentem poważnych spółek europejskich, raczej nie zostanie wciągnięty na listę sankcyjną. Po trzecie, mamy do czynienia ze stworzeniem pretekstu dla Rosji do zakręcenia kurka kolejnym niepokornym państwom, czyli z klasycznym szantażem gazowym. I wreszcie po czwarte, Rosjanie mogą w ten sposób rozgrywać wewnętrzny konflikt w Unii Europejskiej.

Analitycy Goldmans Sachs uważają, że deficyt gazu w Polsce po zakręceniu nam kurka przez Rosję uzupełni przepływ z Niemiec. Czy to będzie ten sam rosyjski gaz?

Nie do końca. Na rynku niemieckim jest nie tylko gaz rosyjski, ale też norweski i holenderski, a także gaz tłoczony do Europy z różnych kierunków. Owszem, może do nas trafić gaz z Rosji, ale kupując surowiec na rynku europejskim trudno, żebyśmy dzielili tak skrupulatnie tę molekułę i sprawdzali, skąd ten gaz dokładnie pochodzi. Wymiar pośrednictwa przy tak małych wolumenach nie nosi już praktycznie żadnego śladu politycznego.

Czy zapewnienia polskich władz o tym, że poradzimy sobie bez rosyjskiego gazu, mają pokrycie w faktach?

Tak, Polska od dawna przygotowywała się na taką ewentualność, że ten gaz zostanie nagle odłączony. Po pierwsze, jak na okres tuż po sezonie grzewczym mamy bardzo dobrze zapełnione magazyny – prawie w 80 procentach, a to jest naprawdę dużo.

Minister Anna Moskwa powiedziała, że przynajmniej na początku nie będziemy polegać na gazie z magazynów, bo posiadamy nierosyjskie źródła dostaw – przede wszystkim terminal LNG w Świnoujściu, interkonektory do Niemiec i Czech, a także oddany już do użytku gazociąg GIPL biegnący do terminala w Kłajpedzie, skąd gaz będzie mógł trafiać do Polski w ramach różnych dostaw.

Także nie jest źle. Gazu nam nie zabraknie, choć on może być droższy. O ile? Na tym etapie jeszcze trudno powiedzieć.

Czytaj też:
Rosja odcięła Polsce gaz. Rosną dostawy z Niemiec
Czytaj też:
Jakóbik: Gazprom gra taktycznie albo zaczyna nowy etap wojny gazowej

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także