Z aresztu przed kamerę. Jak bohater największej afery w III RP został celebrytą

Z aresztu przed kamerę. Jak bohater największej afery w III RP został celebrytą

Dodano: 
Spółka GetBack SA w Warszawie
Spółka GetBack SA w Warszawie Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
Robert Wyrostkiewicz | Pod bramą aresztu czekał na niego znany reportażysta, kilka dni później mikrofon podstawiła mu wiodąca rozgłośnia – tak opinia publiczna przywitała głównego bohatera afery GetBack Konrada K.

Były prezes spółki windykacyjnej oskarżony o oszukanie blisko 10 tys. ludzi na 2,8 mld zł w świetle kamer czuje się jak ryba w wodzie. – Zostałem aresztowany, bo przeszkadzałem kraść – twierdzi.

W polskich mediach kilkanaście miesięcy temu pojawiła się nowa kategoria postaci: kryminocelebryci. Gangsterzy organizują gale MMA, oszuści występują w telewizjach śniadaniowych, a burdelmama bryluje w stacji należącej do TVN. A jednak przypadek Konrada K. musi dziwić. To główny oskarżony w największym skandalu gospodarczym w historii III RP - aferze GetBack, w której 9 tys. osób poniosło straty finansowe na prawie trzy miliardy złotych. Akt oskarżenia ma 1200 stron, zaś samych tomów akt jest 1600.

Na K. ciążą poważne zarzuty, grozi mu 15 lat więzienia. Były prezes GetBack podczas przesłuchań w prokuraturze na zmianę zeznawał, że wręczał łapówki i był współpracownikiem CBA. Przyznał się do popełnienia wszystkich zarzucanych mu czynów, składał obszerne wyjaśnienia, a później ze wszystkiego się wycofywał.

Kilka dni temu K. wyszedł z aresztu – pod bramą zakładu witał go słynny reportażysta Sylwester Latkowski, który błyskawicznie posadził go przed kamerą i przeprowadził z nim wywiad. Minęło kilka dni i K. udzielił kolejnego wywiadu, wydawałoby się, poważnej rozgłośni: Radiu Zet. W rozmowie rozdaje świadectwa moralności, oskarża prokuraturę o udział w spisku, a samego siebie kreuje na ostatniego sprawiedliwego, który wyszedł na wolność, by odzyskać 300 proc. rozkradzionych pieniędzy.

Oczywiście na sali sądowej oskarżony ma nawet prawo bezkarnie kłamać we własnej obronie. Czy to właśnie taki casus? A jeśli tak, dlaczego pozwalają mu na to media?

Oskarżony: Zostałem aresztowany, bo przeszkadzałem kraść. Prokuratura: Przywłaszczył 22 miliony

Konrad K. był w areszcie przez cztery lata. W celi siedział sam, był monitorowany całą dobę, wychodził na godzinny spacer. Kolejne wnioski o skrócenie pobytu za kratkami były odrzucane. Dlaczego? Jak pisały media, prokuratura miała dowody, że K. przed aresztowaniem chciał uciec z Polski i zaczął przygotowywać się do życia w Izraelu. Między Polską a Izraelem nie ma umowy o ekstradycji, co swego czasu wykorzystał były szef Art-B Andrzej Gąsiorowski. Czy K. chciał pójść tą samą drogą?

– Przygotowywał tam warunki do pozostawania w tym kraju na dłużej, zakładając konto w izraelskim banku, zbywając część swoich aktywów oraz rozwijając kontakty biznesowe – mówi rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie Marcin Saduś w artykule Wirtualnej Polski. – W ocenie prokuratora nadal istnieje obawa matactwa ze strony oskarżonego. Jedynie środek zapobiegawczy o charakterze izolacyjnym może zapewnić prawidłowy przebieg procesu – dodał.

K. jednak wyszedł na wolność, po tym jak sąd siedmiokrotnie obniżył wysokość jego kaucji, a potem w ekspresowym tempie ustanowiono hipotekę na jego nieruchomościach. Po wyjściu K. od razu rozpoczął medialne show.

– Zostałem zneutralizowany w 2018 po tym jak odmówiłem właścicielowi firmy pomocy w kradzieży pieniędzy z firmy. Zostałem aresztowany, bo przeszkadzałem kraść – twierdzi K. w rozmowie z Radiem ZET. – Powiedziałem, że nie będziemy okradać tych ludzi i za to zostałem wrzucony do aresztu i zakneblowany, bo po prostu przeszkadzałem. Dawali mi 2 miliony euro łapówki w kwietniu 2018 roku za to, że ja złożę sfałszowany wniosek do sądu o rozpoczęcie Przyspieszonego Postępowania Układowego GetBacku, aby oni mogli ukraść aktywa, wyciągnąć z GetBack jakby ten cały środek - całe pieniądze – twierdzi K.

Gdy prokuratorzy z Prokuratury Regionalnej w Warszawie czytali te słowa, zapewne łapali się za głowy. Akt oskarżenia wobec Konrada K. jest miażdżący i dotyczy nie tylko działania na szkodę klientów GetBack, ale także jego osobistych korzyści. W przytoczonym przez media dokumencie, czytamy, że były prezes GetBack „poprzez nadużycie swoich uprawnień i niedopełnienie ciążących na nim obowiązków, wyrządził GetBack S.A. szkodę majątkową w wielkich rozmiarach w wysokości nie mniejszej niż 22.391.618,70zł, w ten sposób, że przywłaszczył powierzone mu jako prezesowi zarządu GetBack S.A. należące do tej spółki środki pieniężne w podanej wysokości, stanowiące mienie znacznej wartości”.

Afera GetBack to miliardy złotych strat, cierpienie prawie 10 tysięcy ludzi, do czego – zdaniem prokuratury - miał doprowadzić głównie Konrad K. „Działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla siebie i dla GetBack S.A., czyniąc sobie z popełnienia przestępstwa stałe źródło dochodu, doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem co najmniej 9367 obligatariuszy poprzez nabycie obligacji korporacyjnych wyemitowanych przez GetBack S.A. w łącznej kwocie nie mniejszej niż 2.845.073.176,80 i 2.953.900,00 euro” – ustalili prokuratorzy.

W sprawie jest także drugi akt oskarżenia. Dotyczy on działań na szkodę spółki oraz wprowadzania w błąd klientów GetBack, poprzez „podanie nieprawdziwych danych w komunikacie giełdowym w kwietniu 2018 roku”. Dodatkowe zarzuty dotyczą niszczenia dowodów, dokumentów, wyłudzenia poświadczenia nieprawdy. Czy taka osoba jest bezkrytycznie wiarygodna dla mediów?

KNF: K. był w pełni świadomy złej sytuacji, a mimo to akceptował sprawozdania

Dziennikarze bezrefleksyjnie przyjmują wersję K. Nie konfrontują tego co mówi z aktem oskarżenia. Dają mu się wygadać, a ten chce się wybielić. Były prezes GetBack w Radiu ZET twierdzi, że „to nie jest tak, że nie popełniłem błędów, natomiast to nie ja ukradłem te pieniądze. Ja raczej broniłem tej firmy. I za to zostałem wrzucony do aresztu, żeby nie przeszkadzać”.

Wystarczy kilka kliknięć w internetowej wyszukiwarce, by skonfrontować te słowa. Na stronie internetowej KNF widnieje komunikat Komisji Nadzoru Finansowego w sprawie nałożenia kary na Konrada K. z 20 września zeszłego roku. Otóż KNF nałożyła na niego 900 tysięcy złotych kary. Powód to „naruszenia obowiązków informacyjnych przez spółkę̨ w zakresie sporządzania śródrocznych raportów okresowych za 2017 r”. Najprościej mówiąc podawano nieprawdziwe informacje dotyczące kondycji spółki, czym wprowadzano inwestorów w błąd.

– Pan Konrad K. jako Prezes Zarządu GetBack SA posiadał najszerszą wiedzę na temat działalności prowadzonej przez Spółkę̨, sposobów jej finansowania, skali prowadzonych emisji obligacji, a także kondycji finansowej Spółki. Tym samym posiadał pełną wiedzę na temat nieprawidłowości w rachunkowości spółki oraz wyników finansowych przedstawianych inwestorom, które nie odzwierciedlały faktycznej sytuacji w jakiej znajdowała się̨ Spółka – informowała Komisja Nadzoru Finansowego. - Pan Konrad K. informował pozostałych Członków Zarządu o utracie płynności i konieczności ratowania sytuacji finansowej Spółki w I połowie 2017 r. Był on zatem w pełni świadomy złej sytuacji Spółki, a mimo to akceptował sprawozdania finansowe, prezentujące w sposób nierzetelny zyski i przychody z prowadzonej przez nią̨ działalności – dodano.

W dalszej części dokumentu czytamy, że Konrad K. „nie wypełniał należycie swoich obowiązków związanych z pełnieniem funkcji Członka Zarządu Spółki, ocenić należy jako nieakceptowalne, co z uwagi na negatywny wpływ na rynek finansowy spotkało się̨ z reakcją organu nadzoru”.

– Komisja podkreśla, że stwierdzone naruszenia są bardzo poważne, a ich skala i skutki dotyczą szerokiej grupy uczestników rynku finansowego, którzy inwestowali środki pieniężne w akcje i obligacje, opierając swoje decyzje na nierzetelnych informacjach przekazywanych przez Spółkę̨. Z tego względu nakładana kara powinna mieć́ charakter adekwatny do stwierdzonych naruszeń – można było przeczytać w komunikacie KNF.

Na samą spółkę GetBack, której prezesem był K. KNF nałożył pół miliona kary za naruszenia w zakresie sporządzania śródrocznych raportów okresowych za 2017 r. oraz nieterminowe przekazanie trzech raportów okresowych. A sam K. jest oskarżony – co warto jeszcze raz podkreślić, bo umyka to niektórym mediom – o oszukanie blisko 10 tys. ludzi na 2,8 mld zł!

2,8 mld zł! Czy naprawdę dawanie głosu takiej osobie bez rzucenia światła na kontekst sprawy jest powszechnie akceptowalne? Może jednak świat wokół nas rzeczywiście stanął na głowie...

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także