–Tutaj nie ma decyzji, natomiast faktycznie jest dyskusja, jak pogodzić kalendarz wyborczy parlamentarny i samorządowy – powiedział Piotr Müller w Radiu Zet, pytany o informacje mediów na temat możliwego przesunięcia wyborów samorządowych.
– Nie ma żadnej decyzji o przesunięciu tego, więc to jest debata. (…) Możliwe są dwa terminy: albo przesunięcie o rok albo o kilka miesięcy, na wiosnę – dodał rzecznik rządu.
– Jeżeli miałoby być przesuwane, ale – tak jak mówię – nie ma takiej decyzji, to może to być termin albo wiosenny, albo jesienny potencjalnie, albo zachować w tym terminie, co jest teraz, tylko dokonać takich zmian w kodeksie wyborczym, które by powodowały, że to będzie bardziej jednoznaczne, ale nie wyobrażam sobie łatwego rozwiązania – powiedział Piotr Müller.
Projekt ws. wyborów już w czerwcu?
"Dziennik Gazeta Prawna" podał kilka dni temu, że projekt ustawy przesuwającej wybory samorządowe na 2024 r. zostanie przedstawiony w czerwcu bądź lipcu. Obecnie termin wyborów parlamentarnych przypada na jesień 2023 r.
Gazeta twierdzi, że o ile w partii rządzącej panuje zgoda co do tego, że wybory należałoby przesunąć na 2024 r., o tyle trwają dyskusje, czy powinna to być wiosna czy jesień.
"DGP" opisuje, że termin wiosenny może być korzystny dla samorządów, ale mógłby kolidować z kolei z eurowyborami, które mogą zostać rozpisane na początek czerwca 2024 r. Jednak ze względów taktycznych PiS wolałby ustawić kolejność tak, by lokalne odbyły się po tych do Parlamentu Europejskiego – stąd rozważania o terminie jesiennym.
PiS, wprowadzając w 2018 r. zasadę dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, jednocześnie wydłużył je z czterech do pięciu lat. Obecna kończy się w 2023 r. – przypomina "Dziennik Gazeta Prawna".
Czytaj też:
Hołownia: Proces wyborczy może się skończyć dla PiS procesem karnym