DoRzeczy.pl: W czerwcu wskaźnik PMI, obrazujący kondycję polskiego przemysłu, spadł do najniższego poziomu od ponad dwóch lat. Czy możemy mówić, że mamy do czynienia z recesją?
Marek Zuber: W przypadku wskaźnika PMI widać wyraźnie, że nie mamy do czynienia z kryzysem wywołanym bezpośrednio przez wojnę. Mamy oczywiście pogorszenie nastrojów i podobnie było w Niemczech, gdzie wskaźnik ZEW (wskaźnik obrazujący opinie i nastroje dotyczące rozwoju sytuacji gospodarczej w Niemczech) spadł po wybuchu wojny do poziomu ostatnio widzianych na początku pandemii. Ten strach był dużo większy niż w Polsce. Nasi przedsiębiorcy tak dramatycznie swojej sytuacji nie postrzegali.
W taki razie, co się stało?
Wskaźnik PMI załamał się dopiero teraz. Moim zdaniem jest to wpływ wielu czynników, ale głównym jest przychodzące do nas ze świata hamowanie gospodarcze. Dzisiaj słowo recesja wypowiadane jest przez najważniejszych ludzi na świecie, w tym prezydenta USA i szefa FED. Oczywiście, z kontekstu wypowiedzi można wywnioskować, że mamy szansę uniknąć większych problemów, jednak mimo wszystko szanse na recesję są bardzo duże. Trzy najważniejsze obszary gospodarcze mogą wejść w recesję. Proszę spojrzeć na Chiny, gdzie drugi raz w historii obserwujemy tak mocne wyhamowanie wzrostu gospodarczego, co można interpretować jako recesję.
I to wszystko przekłada się na sytuację w Polsce?
Tak, a dodatkowo musimy mówić o podwyższanych stopach procentowych. Znam wielu przedsiębiorców, którzy posiadają kredyty inwestycyjne, często o 15-20 letniej amortyzacji. Oczywiście, przy tak długich okresach amortyzacji, wzrost oprocentowania jest ogromny, o wiele wyższy niż w przypadku pożyczek konsumpcyjnych. Jeżeli komuś rata kredytowa, płatność miesięczna z inwestycji, która została dokonana rośnie o 50 czy 70 proc., to zaczyna się robić nieciekawie. Owszem, można podnosić ceny, czego objawem jest inflacja, ale w wielu przypadkach przedsiębiorca nie jest w stanie nadrobić strat wynikających z wyższych kosztów funkcjonowania. Natomiast jastrzębie zapowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej nie pomagają. Jeżeli managerowie słyszą, że nie ma mowy na zahamowanie podwyżek stóp procentowych, to w takiej sytuacji trudno o dobre nastroje. Dlatego możemy powiedzieć, że recesja puka do naszych drzwi. Mam nadzieję, że nie zobaczymy jej rok do roku, tylko kwartał do kwartału.
Czyli możliwa jest stagflacja?
Tego słowa obawia się każdy ekonomista. Pamiętajmy, że podczas inflacji podwyższamy stopy procentowe. Podczas recesji obniżamy, ale jeśli dojdzie do stagflacji, to mam nadzieję, że inflacja wówczas będzie wysoka, ale jednak spadająca. Już widzimy na rynku surowców pewne korekty, dlatego mam nadzieję, że w takim wypadku dalsze zacieśnianie polityki monetarnej nie będzie konieczne. Dlatego, to co na pierwszy rzut oka może wyglądać dramatycznie, może się nie ziścić. Natomiast z drugiej strony pojawiła się analiza jednego z amerykańskich banków inwestycyjnych, która mówi, że jeśli Putin zakręci kurek z ropą dla Europy, to cena za baryłkę może skoczyć do 350 dolarów. Wówczas byłoby tylko gorzej…
Czytaj też:
"Gazu może zabraknąć". Kowalski o kryzysie energetycznymCzytaj też:
Morawiecki: Polskie przedsiębiorstwa będą preferowane na Ukrainie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.