Jeśli Państwo gdzieś ujrzą bądź usłyszą dziennikarza wychwalającego Donalda Tuska i jego władztwo i jeśli Państwu to się nie podoba to mam radę, jak poczuć odrobinę satysfakcji. Od tego roku dziennikarze wychwalający Tuska płacą za tę „przyjemność”. Dokładniej rzecz biorąc: dopłacają.
W środowisku dziennikarskim, tak jak i wśród przedstawicieli innych wolnych zawodów, od pewnego czasu słychać szepty. Nieśmiało, ale z nerwowym podnieceniem, szepce się tam o pieniądzach. W kwietniu chyba wszyscy, mający jako taką pozycję zawodową dziennikarze (oraz im pokrewni) przeżyli bolesny moment, gdy dowiedzieli się, że muszą oddać fiskusowi pieniądze. Wielu z nich do tego roku dostawało miły bonus kilkuset złotych z tytułu nadpłaty podatku. Teraz dopłacają. Biedniejsi po kilka tysięcy złotych, bogatsi więcej. Zmiana – jak Państwo się domyślacie – dotyczy ograniczenia tzw. kosztów uzysku.
Tematu oficjalnie nie ma, bo zainteresowani boją się odezwać. Jeden bodaj Łukasz Warzecha wkurzył się i napisał o tym, że Tusk jest kłamcą i złodziejem. Spotkał go w odpowiedzi bezinteresowny internetowy hejt, więc inni wolą milczeć. Bo po co paść ofiarą zawiści bliźnich kierujących się hasłem, że „na biednych nie trafiło”. Otóż, czasem nie trafiło, a czasem trafiło. W przypadku ludzi posiadających dzieci i inne osoby na utrzymaniu cios był bardzo bolesny. Żadne ulgi im tego nie zrekompensowały. Problem jest tym większy, że honoraria stają się w Polsce formą zarabiania, czy też dorabiania, w bardzo wielu środowiskach zawodowych. Niżej podpisanemu jest znany przypadek osoby, samotnej matki, z dochodem starczającym na życie od pierwszego do pierwszego, która w tym roku musiała zapożyczyć się na spłatę daniny.
W każdym razie słychać szeptankę. Czy coś z niej będzie? W tym roku kwiecień – miesiąc płacenia haraczu – wypadł tuż przed wyborami. Czy wpłynie na wynik? Na razie nie widać symptomów. Po kwietniu roku następnego pójdziemy dwa razy do urn. W każdym razie wspomniany wyżej Łukasz Warzecha trafił w punkt w jednej sprawie – za Kaczyńskiego dziennikarze zarabiali bardzo dobrze, a płacili mniejsze niż dziś podatki. Za Tuska zarabiają coraz mniej, a wzrosły im podatki.
Jednak byt kształtuje świadomość nie w sposób bezpośredni. Życiowe strategie dziennikarzy chwalących Tuska nie wiążą się z wiarą w siłę kartki wyborczej. Przyszłość mediów jest niepewna, a przyszłość biurokracji rysuje się różowo. Po co więc krytykować kogoś, w kogo dyspozycji jest tyle konfitur? Stracą teraz, odkują się na rządowej posadzie. Jeszcze miejsce dla żony się znajdzie – jak stało się to w przypadku pewnego eks-dziennikarza, dziś rzecznika prasowego jednego z resortów. Dla wszystkich jednak nie starczy, więc można być pewnym, że niektórzy chwalą, dopłacając do tego, całkowicie za frajer.