Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to właściwa troska Dykasterii o odpowiednią formację ludzi - przeważnie młodych - którzy chcą rozpocząć wspólne życie. Każdemu z sakramentów przypisany jest jakiś okres przeznaczony na formację, tak też jest z małżeństwem. Widać uznano, że istnieje potrzeba by bardziej się do tego przykładać
Logika Dykasterii jest dość prosta - ponieważ małżeństwa są w naszych czasach coraz mniej trwałe, trzeba ludzi przygotowywać do odpowiedzialnej postawy wobec sakramentu, który określi ich kondycję duchową - tak czy inaczej - na całe życie. Problem polega na tym, że wskazówki Dykasterii wydają się w pewnym przynajmniej stopniu anachroniczne i mogłyby sprawdzić się, gdybyśmy wciąż żyli w cywilizacji chrześcijańskiej, w której wychowanie do cnotliwego życia jest powietrzem, jakim wszyscy oddychamy. Tak jednak nie jest. Inna sprawa - pytanie nasuwa się samo - czy w cywilizacji chrześcijańskiej, gdzie sama kultura usposabiałby do właściwego rozumienia małżeństwa potrzebny byłby tak długi okres przygotowania.