DoRzeczy.pl: W najnowszym sondażu Konfederacja z wynikiem 8 proc. poparcia wskoczyła na podium rankingu partii politycznych, na które zagłosują Polacy. Co się stało? Od wybuchu wojny na Ukrainie notowania tego ugrupowania spadały.
Prof. Rafał Chwedoruk: Podczas naszych poprzednich rozmów, pozwoliłem sobie na stwierdzenie, że po fali spadków, która miała miejsce z wielu przyczyn, dla Konfederacji ratunkiem będzie moment perturbacji ekonomicznych, ponieważ wówczas libertariańska narracja anty-ZUSowska, antyetatystyczna, antypodatkowa – znajdzie ponownie odbiorcę. Wiadomo było, że pojawi się nowy kontekst, w którym taki przekaz ma sens. Tak, jak w czasach kryzysu natury politycznej, wizja silnego państwa i jego udziału w życiu publicznym jest na piedestale, tak w momencie utrwalenia się kryzysu ekonomicznego następuje partykularyzacja postaw. Tak naprawdę tylko początkowo wierzymy, że poprzez działania państwa takie jak podwyższanie stóp procentowych, redystrybucję potrzeb i podatków, możemy zatrzymać zmiany. Później, kiedy zjawiska kryzysowe stają się oswojone, zaczynamy myśleć o sobie, bądź naszym najbliższym kręgu, a to jest przestrzeń dla formacji o profilu libertariańskim, a nie narodowo-konserwatywnym. Dlatego nie należy być zaskoczonym rosnącym poparciem dla Konfederacji.
Czyli wojna nie ma już znaczenia?
Po upływie pewnego czasu podejście do wojny przestaje mieć priorytet dla wyborców. Wybory w kilku, bardzo różniących się od siebie krajach, pokazały to zjawisko. Wszędzie partia pokoju zaczyna przeważać nad partią wojny. Partie stawiające na pierwszym miejscu problemy ekonomiczne wygrywają. W Polsce będzie to trwało dłużej, bardziej ewolucyjnie, ale ten proces jest nieuchronny, a jednym z jego beneficjentów będzie Konfederacja, o ile wewnętrznie będzie mieć uporządkowaną sytuację.
Spada poparcie dla ruchu Szymona Hołowni Polski 2050. Czy to jest czas, w którym wyborcy uznają, że lider tego projektu nie jest mężem stanu, a ruch oparty jest tak naprawdę na kilku osobach?
To wszystko się wiąże z wojną i Platformą. Realia tego typu kryzysowe generalnie służą dużym formacjom. Wyborcy są do nich przyzwyczajeni i traktuję jako poważne. Platforma kojarzy się z partią, która długo rządziła. Ruch Hołowni w olbrzymim stopniu był oparty na wyborcach, których przechwycił od Platformy Obywatelskiej, dlatego dziś traci. Dodatkowo w dłuższej perspektywie czasu, nie mogą obok siebie istnieć dwie tak podobne do siebie partie. Po przeczytaniu programów obu partii widzimy bardziej różnice ilościowe, aniżeli jakościowe, co przypomina oczywiście casus Platformy i Nowoczesnej. Platforma co prawda jest w Europejskiej Partii Ludowej, jednak wyrasta z Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który był bardziej liberalny, niż następcy w postaci Unii Wolności czy innych. Ruch Hołowni wykonał krok w stronę środowisk liberalnych, dlatego długofalowo trudno jest sobie wyobrazić wspólną egzystencję.
Dodatkowo mamy jedną twarz. Praktycznie tylko Szymona Hołownię.
Tego typu projekty zazwyczaj są krótkoterminowe. Widzieliśmy co działo się z ruchem Pawła Kukiza, czy projektem Andrzeja Leppera, lub Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry i Nowoczesną Ryszarda Petru. Musimy również pamiętać, że ruch Hołowni przyciągnął do siebie wielu młodych wyborców, a oni są bardzo wahliwi. Ich deklaracje uczestnictwa w wyborach nie są tam pewne, jak w przypadku starszych generacji.
Czytaj też:
Nowacka tłumaczy, czemu wybory "nie były uczciwe". Pominęła jeden szczegółCzytaj też:
Przydacz: Ten trend jest niebezpieczny dla UE w całości
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.