Projekt Baltic Pipe to jedna z największych inwestycji infrastrukturalnych w kraju. Komisja Europejska przyznała jej status "Projektu wspólnego zainteresowania". Otrzymano też wsparcie z Unii Europejskiej w ramach instrumentu "Łącząc Europę".
Jak informował niedawno wiceminister infrastruktury Marek Gróbarczyk, gazociąg zostanie otwarty 29 września.
"29 września nastąpi zakończenie prac i otwarcie Baltic Pipe. Trwają prace związane z przygotowaniem przede wszystkim tłoczni, które mają za zadanie dostarczyć blisko 10 mld metrów sześc. gazu. Wraz z LNG w Świnoujściu i własnym wydobyciem daje to 100% bezpieczeństwo energetyczne" – napisał Gróbarczyk na Twitterze.
Müller krytykuje opozycję
W środę podczas konferencji prasowej rzecznik rządu zabrał głos w sprawie gazociągu Baltic Pipe. Jak wskazał, uniezależnienie się od dostaw tego surowca z Rosji było możliwe właśnie dzięki decyzji o realizacji tego projektu.
– To było możliwe dzięki temu, że tuż po wygranych wyborach, gdy wygraliśmy w 2015 roku, podjęliśmy decyzję o budowie gazociągu Baltic Pipe, pomimo tego że przez wiele lat rząd Donalda Tuska, a Waldemar Pawlak jeszcze niedawno mówił że ten gazociąg nie jest potrzebny. Gdyby nie ta decyzja o budowie gazociągu Baltic Pipe, który niedługo będzie otwarty, dzisiaj byśmy mówili nie tylko o wysokich cenach gazu, które wynikają z szantażu rosyjskiego, ale przede wszystkim o tym, że w Polsce gazu po prostu nie ma – powiedział Müller na briefingu prasowym w Sejmie.
Rzecznik przywołał wypowiedź prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, który twierdził, że Nord Stream 2 jest projektem prywatnych firm, a nie rządów Rosji i Niemiec, w związku z czym Polska nie powinna się go obawiać.
– Tak twierdził Trzaskowski w 2015 roku. Pytanie gdzie bylibyśmy gdyby ta sama ekipa rządziła później, na pewno byśmy gazociągu Baltic Pipe nie mieli – wskazał Müller.
Czytaj też:
Muller uderza w Niemcy: Stanowisko Scholza jest niemoralneCzytaj też:
Müller: Chcemy częściowo zamrozić taryfy gazowe. Kiedy regulacje?